BIG ADRIANO - Coś nowego, coś pożyczonego

Właściciele Big Adriano, zakładając pierwszy w Polsce lokal serwujący pizzę w stylu Chicago Deep Dish, nie spodziewali się zapewne takiego sukcesu. Szczególnie, że sama lokalizacja w dalekim Ursusie, niekoniecznie zachęcała do odwiedzin. A jednak chęć poszukiwania nowości wśród stołecznych foodies wygrała z lenistwem i lokal może cieszyć się pełnymi salami. Nasze lenistwo przezwyciężyliśmy dość późno, za to niemal od otwarcia Big Adriano widniał na naszej liście „must eat”. W końcu „przybyliśmy, zobaczyliśmy”, ale czy „zwyciężyliśmy”? I czy Big Adriano spełnił tak wysokie na wstępie oczekiwania? Czytajcie!


Wystrój lokalu przenosi nas do amerykańskiego bistro w stylu retro. Jest to pomysł już wypróbowany przez różne restauracje (7th Street, Pink Flamingo, Jeff’s), ale dla mnie wciąż atrakcyjny. Wszystko tu ze sobą współgra, może poza podwieszonymi telewizorami, które jednak zapewniają rozrywkę obecnym w Big Adriano rodzinom oraz fanom sportu. Jest tu po prostu luźno, a dodatkowego luzu nadają moim zdaniem czekające na każdego gościa miseczki z popcornem, które zachęcają na wstępie do dzielenia się jedzeniem (i zabijają pierwszy głód).






Nie pozostaje to bez znaczenia gdyż na grubą pizzę deep dish przyjdzie Wam poczekać tu sporo czasu (zgodnie z menu 35-40 minut). I nie jest to kwestia opieszałości kuchni, a specyfiki tego dania. Pizza deep dish przypomina bardziej gruby quiche lub angielskie zapiekanki pasterskie. Składników jest w środku dużo, sera jeszcze więcej, a piętrowa warstwa warzyw czy mięsa, otulona grubą otoczką z ciasta, wymaga naprawdę dogłębnego pieczenia, aby składniki nie pozostały surowe, a ser przyjemnie się ciągnął. Warto przy tym skorzystać z podpowiedzi w menu i nie sugerować się wielkością dania na pierwszy rzut oka. Mała pizza nakarmi porządnie jedną osobę, średnia spokojnie dwie, większa grupa może już zamawiać dużą. Przy pierwszym kęsie może wydawać się Wam, że porcja jest śmieszna, ale wierzcie mi, że kończąc drugi kawałek będziecie próbowali przypomnieć sobie czy macie w domu coś na trawienie ;)

My zamawiamy bestseller lokalu czyli Chicago Classic (mała 22,95 zł/ średnia 34,95 zł/ duża 55,95 zł) z pepperoni, pieczarkami, papryką i cebulą. Pepperoni widnieje na wierzchu przypieczone trochę na konsystencję chipsa, co osobiście bardzo lubię, za to wnętrze jest ciągnące się i miękkie. Cebula i papryka puszczają trochę soków, ale nie na tyle by czynić jedzenie niekomfortowym. Czuć wszystkie składowe z osobna i oczywiście pyszny ser. W pierwszej chwili wydaje mi się, że jedzenie brzegów tej pizzy będzie totalnie bez sensu, ale przy tak bogatej zawartości jej wnętrza, aż prosi się o dokrojenie ciasta dla równowagi - sam spód to zdecydowanie za mało. Danie jest naprawdę oryginalne i smaczne, a jedyne zastrzeżenie mam do ciasta w brzegach właśnie. Okłamałabym Was twierdząc, że nie spodziewałam się w tym cieście zakalca. Natomiast czy ten zakalec zepsuł mi to danie? Nie. Czy źle się po nim czułam? Nie. Nie jest to oczywiście ani poprawne technicznie, ani estetyczne, ale na szczęście nie psuje przyjemności z jedzenia.




Nasi przyjaciele wybierają pizzę BBQ (mała 25,95 zł/ średnia 37,95 zł/ duża 63,95 zł) z sosem bbq, świeżą kiełbaską wieprzową, papryką i karmelizowaną cebulą. Kiełbaska rozpada się na kawałki niczym mielone mięso, co jednak czyni ją wygodniejszą w jedzeniu. Jest smaczna i soczysta. Nie do końca przypada nam do gustu jedynie sos bbq, który jest zdecydowanie za słodki. Osobiście lubię w takim sosie dobre wyważenie słodyczy i dymnego aromatu. Tu tego drugiego zabrakło.



W jedzeniu towarzyszą nam robione na miejscu lemoniady. Naprawdę znakomite lemoniady! Zarówno klasyczna, arbuzowa jak i z marakui – wszystkie są idealnie słodko-kwaśne z wyraźną nutą owoców. Zamówić je można w pojemności 400 ml (9,90 zł) lub w litrowych karafkach. 


Big Adriano to oczywiście nie tylko pizza w stylu chicagowskim. To również klasyczna amerykańska pan pizza, burgery, frytki czy pieczywo czosnkowe. Dla łasuchów znajdą się również desery. To jednak deep dish pizza stanowi największą atrakcję i powiem Wam, że warto przejechać dla niej całe miasto. I przynajmniej spróbować tego oryginalnego dania. Mam nadzieję, że restauracja rozrośnie się o kolejną lokalizację, nieco bliżej centrum Stolicy.


OCENA:  4 / 5


BIG ADRIANO
Dzieci Warszawy 27a lok.2
Warszawa

Komentarze

  1. A czy słyszeliście o Australijskiej pizzeri ?
    "Cucciolina" bo tak nazywa się ta pizzeria,prowadzi fajne smakowe eksperymenty które serwowane są na pizzy. Osobiście niestety jadłem tylko 2 takie rarytaski ;)
    Magic mushroom-Azjatyckie grzyby +oliwa truflowy i natką pietruszki *.*
    A druga to z kolorowym kalafiorem ,rodzynkami i pasta Tahini :3

    Naprawdę warto zerknąć i zobaczyć bo z tego co wiem te pizzę special surprise zmieniają się co 2 tygodnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam eksperymenty więc czuję się zachęcona! Magic mushroom brzmi ryzykownie ;)

    Chętnie sprawdzę to miejsce. Dzięki za polecenie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popular Posts