PASTA - W prostocie siła
Nazwanie restauracji „Pasta”, tak po prostu, może być marketingowym
samobójem. Bo to nazwa zbyt dosłowna, wtórna i niewiele nam mówi o koncepcie
całego lokalu. Może jednak wskazywać na to, co dla restauratorów jest właśnie
najważniejsze – czyli prostotę. W myśl zasady, że mamy prostą kartę, proste
domowe smaki, to i nazwa będzie prosta. I ma to sens. Ale czy taki minimalizm wyszedł
włoskiej Paście na dobre? Zapraszamy do lektury!
Pasta to miejsce trochę zaczarowane. Ukryte niczym dziupla królika z Alicji w Krainie Czarów, która prowadzi do magicznego ogrodu. Ów ogródek to ściany porośnięte zielenią, wiszące krzesło i drewniane siedziska z kolorowymi poduszkami. To kwitnący w sezonie bez i wrażenie artystycznego nieładu. I tylko stoły postawione na nierównej powierzchni patio trochę denerwują, ale z drugiej strony, są równie swojskie co reszta gadżetów. W środku zaś kontynuacja klimatów z zewnątrz – poczujecie się tu trochę jak w domu u babci. Albo jak u przyjaciela, który dostał w spadku po babci stary dom i pomyślał „zrobię restaurację”. Tu postawił wieżę, żeby muzyka grała, tu lodówkę, żeby schłodzić piwo i wino, tu posadził kwiatki w doniczkach, jak u siebie w domu. Jest bez zadęcia, po sąsiedzku, po prostu przyjemnie. Trochę jak z dala od miasta, mimo że lokal leży w jego sercu. Można tu zapomnieć o rzeczywistości.
Spodziewamy się więc kuchni domowej, ale na wysokim poziomie. No i
włoskiej przede wszystkim. Menu nie zawodzi w tej kwestii - zarówno patrząc na
przystawki, jak i bogaty wybór makaronów. Ale mamy też polskie sezonowe akcenty,
które cieszą. W związku z tym na wstępie na stole lądują placki ziemniaczane z kurkami w śmietanie (18 zł). To takie placki,
które ja zjem i lubię, mimo że generalnie nie mogę na placki patrzeć odkąd
przejadłam się nimi w dzieciństwie. Nie stanowią wymiętej papki rzuconej na
głęboki tłuszcz, to połączone ze sobą starte ziemniaki na tarce o grubych
oczkach. Wolę takie placki, bo nie pakuje się w nie multum mąki (nic by się nie
trzymało) i dużo lepiej podkreślają smak ziemniaka. Natomiast kurkom
zdecydowanie brakuje więcej soli i pieprzu. Sama robię w sezonie kurki i zdaję
sobie sprawę jak pochłaniają sól. Tu musimy się wspomóc solniczką i
pieprzniczką.
Ja na przystawkę zamawiam mało wyrafinowany chrupiący camembert podany na sałacie z grzanką (14 zł). To danie
teoretycznie łatwe do zrobienia, ale panierka może się odklejać, a potrawa
śmierdzieć starą fryturą. Tu nie ma o tym mowy – ser jest idealnie
przyrumieniony, chrupki z zewnątrz i bardzo płynny w środku. Sałatka nie jest
oszczędna, zawiera również suszone pomidory, na które rzadko trafiam gdy sałata
jest dodatkiem do dania. Polana smacznym winegretem dodaje ciężkiemu serowi
lekkości i trafia w mój gust.
Na dania główne wybieramy oczywiście pasty. Mój towarzysz – pastę z łososiem, cukinią i pesto
bazyliowym (24 zł). Warto by dopisać, że sos jest na bazie śmietany, a
pesto jedynie w nim dodatkiem. Potrawa jest smaczna, sos kremowy, mogłaby tylko
zawierać więcej łososia, albo łososia w większych kawałkach, bo zniknął nam
gdzieś między kluskami. Co ważne, makaron robią tu sami. Nie jest on idealny
jak w topowych restauracjach, ale domowy jak u mamy. I żółty jak trzeba, więc
na jajkach nie oszczędzają. Jego nierówność ma w sobie ten domowy urok, smak
jest bardzo dobry.
Przede mną ląduje pasta z salami,
czosnkiem, cebulą, pietruszką, suszonymi pomidorami, oliwą i parmezanem (26 zł).
Czuć znów przyjemny smak samego makaronu, nie brak przypraw, oliwy i parmezanu,
natomiast salami i szczególnie cebula za długo leżakowały na patelni, przez co są
trochę zbyt suche. Szklista cebulka zamiast ciemnobrązowej zdecydowanie
bardziej podkreśliłaby smak reszty składników.
Do posiłku raczymy się butelkowym
piwem z Browaru Kormoran (10 zł), którego do wyboru jest kilka rodzajów, a
obsługa doradzi na który się zdecydować, bo znają swoje produkty z lodówek jak
trzeba. Osoby kręcące się po lokalu zasługują w ogóle na wymienienie w tej
recenzji, bo wszyscy są ogromnie sympatyczni, uśmiechnięci i są w stanie
zaproponować nawet postawienie roweru w restauracji by nie zmókł podczas burzy.
To się nazywa dbałość o klienta ;)
W Paście jest tak swojsko, że wszelkie niedociągnięcia kulinarne można
wybaczyć, a nawet stanowią pewną spójność z konceptem prostoty tego miejsca.
Jedzenie oceniłabym na tę chwilę na 3.5, ale za całokształt należy się mocna
czwórka. Bo mniej czasem znaczy więcej, a w prostocie siła!
OCENA: 4 / 5
PASTA
Kamionkowska 48A
Warszawa
Komentarze
Prześlij komentarz