HISZPANIA : CO ZJEŚĆ? CO WYPIĆ?
Hiszpania – kraina sangrią płynąca. Dla wielu z Was wymarzone miejsce
wakacji. Dla mnie miejsce piękne, ale trochę za bardzo wyeksploatowane i pełne
turystów. Hiszpania jest jednak niewątpliwie urzekająca i kusi dobrą kuchnią oraz
kulturą tapasów. Pierwsza rada nim przejdziemy do artykułu: unikajcie
popularnych miejsc (starówki, najsławniejsze zabytki) i restauracji przy nich
położonych. Choć rada to chyba odnosząca się do kulinarnych poszukiwań w każdym
kraju. W Hiszpanii jednak, bardziej niż gdziekolwiek, miałam wrażenie, że
knajpki przy popularnych destynacjach zdzierają miliony z klientów, a oferują
marną jakość. Pytajcie więc lokalsów, czytajcie recenzje w internecie – bo w tej
kuchni jest co odkrywać!
CO JEŚĆ?
Posłużmy się najpierw najpopularniejszymi skojarzeniami. Jak Hiszpania to musi być i Paella. I powiem Wam, że to skojarzenie nie jest wcale przereklamowane. Dlaczego? Bo w przeciwieństwie do wielu międzynarodowych potraw jak np. spaghetti, pizza czy burritos, dobrej paelli w Polsce zazwyczaj nie uświadczycie. Naprawdę na palcach jednej ręki mogę policzyć miejsca, które robią ją tak jak trzeba i stosują porządne składniki. W większości lokali w Polsce dostaniecie zwykły ryż, mrożone owoce morza i dodatki warzywne jak np. fasolka szparagowa, które nijak mają się do oryginalnej receptury. Mimo, że sama za paellą nie przepadam, bo połączenie ryby/ owoców morza z mięsem nie do końca do mnie trafia, to będąc w Hiszpanii polecam zjeść ją koniecznie, najlepiej w knajpce blisko morza, gdzie codziennie są świeże dostawy. Potem w Polsce już nigdy nie zjecie paelli, ale i tak będzie warto.
Posłużmy się najpierw najpopularniejszymi skojarzeniami. Jak Hiszpania to musi być i Paella. I powiem Wam, że to skojarzenie nie jest wcale przereklamowane. Dlaczego? Bo w przeciwieństwie do wielu międzynarodowych potraw jak np. spaghetti, pizza czy burritos, dobrej paelli w Polsce zazwyczaj nie uświadczycie. Naprawdę na palcach jednej ręki mogę policzyć miejsca, które robią ją tak jak trzeba i stosują porządne składniki. W większości lokali w Polsce dostaniecie zwykły ryż, mrożone owoce morza i dodatki warzywne jak np. fasolka szparagowa, które nijak mają się do oryginalnej receptury. Mimo, że sama za paellą nie przepadam, bo połączenie ryby/ owoców morza z mięsem nie do końca do mnie trafia, to będąc w Hiszpanii polecam zjeść ją koniecznie, najlepiej w knajpce blisko morza, gdzie codziennie są świeże dostawy. Potem w Polsce już nigdy nie zjecie paelli, ale i tak będzie warto.
Jak już jesteśmy w temacie, to podstawowym składnikiem naszej hiszpańskiej
diety powinno być co? Owoce morza!
Warto, bo są bogate w białko i zdrowe tłuszcze (ryby) i mniej kaloryczne niż
większość mięs. Muszę Was jednak zasmucić…o ile polecam owoce morza w Hiszpanii
bo są po prostu świeższe niż u nas i jest ich większy wybór, o tyle raczej nie
liczcie na cenowe okazje. Hiszpania ogólnie należy do raczej drogich i stałych promocji
na małże czy krewetki nie uświadczycie. W Barcelonie najlepiej wybrać się do
jednego z licznych stoisk z owocami morza na targu La Boqueria. Może właśnie ze
względu na nierestauracyjne warunki jedzenia (przy ladzie stoiska), ceny są tu
zadowalające. Szczególnie polecam spróbowania małż Cannolicchi nazywanych u nas „brzytwami” – są bardzo mięsiste
i pyszne, a w Polsce trudno i rzadko dostępne. Można je zamówić np. w zestawie
różnych owoców morza, by sprawić sobie jeszcze więcej przyjemności.
W barcelońskiej hali bazarowej La
Boqueria znajdziecie również dużo innych pyszności. Świeżo wyciskane soki i smoothies, najróżniejsze w pełni dojrzałe owoce (w poręcznych
zestawach na tackach z widelczykiem – w sam raz na lunch), słodycze i
czekoladki, mięsa, wędliny, oliwki, przetwory, warzywa, ryby, przyprawy. Czego
dusza zapragnie. Nie żałujcie sobie szczególnie owoców, potem importowane do
Polski mango już nigdy nie będzie Wam tak smakować. I mała porada – jeśli na
targ przyjdziecie po godzinie 18.00 to większość świeżych produktów kupicie za
pół ceny. Boqueria i podobne jej bazary są rajem dla oszczędnych i freegan –
sprzedawcy pod koniec dnia wolą oddać brzydsze warzywa czy owoce niż wyrzucić
je do śmieci. I chwała im za to!
Tortilla de patatas to potrawa idealna na
lunch i przekąskę. I dowód na to, że to co najprostsze jest czasem najlepsze.
Proste chłopskie jadło, wywodzące się z biedoty i wsi. A dokładniej puszysty
duży omlet z ziemniakami. Popularny również w wersji z cebulą, czasem szynką,
papryką czy serem. Na początku danie jest dość trudne do odtworzenia w domu (to
przekręcanie na patelni!), ale szybko nabiera się wprawy. W Hiszpanii dostępne
zarówno w bistro, restauracjach, jak i piekarniach. Świetna opcja podczas
zwiedzania, gdy czasu brak a głód doskwiera.
Foto: cocina-familiar.com |
Moją drugą ukochaną przekąską są Croquetas
czyli smażone na głębokim oleju panierowane kulki serowe z dodatkami – np.
szynką czy jalapeño. Można też połączyć dwie przyjemności i zamówić kuleczki z
hiszpańską kiełbasą Chorizo w środku
(a samo chorizo obowiązkowo przywieźć do Polski dla siebie i na prezent). Bomba
to kaloryczna i wyrzut sumienia, ale tak pyszny, że potrawa szybko przyjęła się
w lokalach na całym świecie i to nie tylko hiszpańskich. Ta chrupkość croquetas
z wierzchu i rozpływający się gorący ser w środku będzie się Wam śnił po
nocach.
Oprócz wspomnianego już chorizo nie sposób nie spróbować jeszcze jednego wędliniarskiego hitu Hiszpanii – Jamón Serrano czyli surowej i podsuszanej szynki krojonej z całych udźców bądź łopatki wieprzowej. Nie jest to miejską legendą, że w wielu hiszpańskich domach noga taka stoi na honorowym miejscu, by odkrawać z niej kawałki mięsa w dowolnym momencie. Długie dojrzewanie i suszenie powodują trwałość produktu, ale stawianie takiej nogi w kuchni nadaje pomieszczeniu specyficznego zapachu. Na prezent lepiej więc zakupić wersję paczkowaną w plastrach, ale w Hiszpanii koniecznie spróbujcie tego pysznego słonawego mięsa „na świeżo” - czyli odkrojonego prosto ze zgrabnej nóżki.
A na deser obowiązkowo Churros! Nazywane często hiszpańskimi pączkami, ze względu na
smażenie w głębokim tłuszczu. Podłużne smakołyki ze smażonego ciasta najlepiej
smakują z cukrem pudrem lub płynącą czekoladą. Można się nimi cieszyć jak
dziecko.
CO
PIĆ?
Pierwsza myśl wszystkich to Sangría i tak, warto ją pić, ale z umiarem bo jest bardzo zdradziecka ;) Najlepiej smakuje z dodatkiem świeżych cytrusów, kiedy już trochę odstoi i nabierze ich smaku. W hiszpańskich domach przyjaciół sangrię możną zrobić po swojsku - w zwykłej misce, a napój do szklanek nalewać chochlą do zupy. Ważna zasada – lód wkładamy do szklanek i dopiero wtedy nalewamy sangrię z misy. Dodawanie lodu do miski rozrzedzi niepotrzebnie ten trunek Bogów. No chyba, że przyrządzacie napój w dzbanku, którego zawartość rozejdzie się po pierwszym kółeczku chętnych – wtedy lód w środku nie zaszkodzi.
Innym alkoholowym przysmakiem jest…Cava.
U nas nazwa kojarzona z napojem kofeinowym, w Hiszpanii oznacza rodzimie
wytwarzane wino musujące, w 95 procentach pochodzące z Katalonii. Jest lekkie i
smaczne - to takie hiszpańskie prosecco. Ponadto w Hiszpanii cava doczekała się
własnych dedykowanych pijalni zwanych Xampanería. UWAGA! – Trik dla „Januszy” (a
kto z nas czasem „Januszem” nie bywa?) – w Xampanerii w cenie jednego kieliszka
cavy (kilka euro) czasami można się do woli częstować różnorodnymi tapasami.
Czyli płacimy niewiele a wiele możemy posmakować. Wiecie co z tym zrobić.
Choć czekolada
kojarzy nam się bardziej z Belgią czy Szwajcarią, to w Hiszpanii pijalnie
czekolady są popularne i zwą się swojsko Chocolatería. Można w nich zjeść
słodkości i napić się czekolady w różnych wariantach smakowych, ciemnej i gorzkiej.
Dobrej jakości słodki napój dodaje energii nie mniej niż kawa i jest dobrą
propozycją by dodać sobie „kopa” do dalszego zwiedzania atrakcji miasta.
Tym słodkim akcentem kończę relację. A może jest coś
swojskiego w hiszpańskiej kuchni co Wam szczególnie przypadło do gustu, a nie
znalazło się w artykule? Dajcie znać koniecznie! Wszak w każdej kuchni jest
jeszcze wiele do odkrycia…
Sangría z cytrusami jest najlepsza! Faktycznie nieco zdradziecka, ale czego się nie robi dla dobrego smaku.
OdpowiedzUsuń