TAJLANDIA : CO ZJEŚĆ? CO WYPIĆ? Słodycze, przekąski, napoje
Azja – inny świat, inna kultura, zupełnie inna od europejskiej kuchnia.
Uwielbiana przez wielu smakoszy i podróżników. Moja przygoda z Azją zaczęła się
od Tajlandii i duży udział miała w tym kuchnia tajska, którą kocham ponad
wszystkie inne. Mnogość składników, przypraw, dojrzałość owoców i warzyw – to
wszystko sprawia, że chce się jej próbować więcej i więcej. Ale w tym urodzaju
można się zagubić. Przed Wami więc przewodnik co warto zjeść i wypić w
Tajlandii – przygotujcie się na ferię barw i aromatów, jakiej nigdzie indziej
nie znajdziecie!
Przed Wami druga część przewodnika co warto zjeść i wypić w Tajlandii.
Tym razem opowiem o niektórych słodyczach, przekąskach i napojach. Pierwszą
część przewodnika dotyczącą przystawek, zup, dań głównych i owoców,
znajdziecie TUTAJ.
Smacznej lektury!
SŁODYCZE
Tajlandia nie byłaby sobą, gdyby również w wyrabianiu słodyczy nie była
prawdziwym mistrzem…Królem wszystkich słodkości, najpopularniejszym zresztą,
jest Mango Sticky Rice czyli
charakterystyczny bardzo kleisty ryż podany ze świeżym mango i sosem na bazie
mleka kokosowego i sezamu. Nie powiem o tym daniu nic poza tym, że gdyby niebo
można było przedstawić w formie jedzenia to byłoby to mango sticky rice ;)
Popularne są też Khao laam
czyli leguminy ryżowe np. ze śliwką owinięte w liść bananowca i pieczone. Są mocno
słodkie i bardzo kaloryczne, ale podawane w małych porcjach długo zachowują
świeżość i mogą stanowić dobrą przekąskę przez cały dzień.
Tajowie bardzo lubią lody i wyrabiają je ze wszystkich dostępnych u
siebie owoców, z durianem włącznie. Szczególnie często natraficie jednak na Katit – świeże lody z kokosa, dostępne
na stoiskach dedykowanych jedynie kokosom. Dostaniecie tam również wodę
kokosową do picia.
W dzielnicy chińskiej popularnością cieszy się czarny sezam. My jedliśmy go w bardzo osobliwym deserze – podanego w kulkach niczym pyzy, z tofu i biszkoptami zalanymi kokosowym mlekiem.
Będąc w Tajlandii na pewno natkniecie się na uliczne stoiska z napisem Banana Pancakes. Pracują w nich mistrzowie naleśników z banana ze słodkimi dodatkami, od których włoscy pizzaiolo mogliby się tylko uczyć wyrabiania ciasta. Nutella, banany, kokosy, mango, a nawet jajko…dodatków do naleśników jest mnóstwo. Ja zakochałam się w zestawie masło orzechowe z bananem lub z nutellą, polane skondensowanym mlekiem. Jeśli paść na zawał z poziomu cukru to tylko przy banana pancakes. Pożałujecie jeśli nie spróbujecie, szczególnie, że cena jednego to ok. 5 zł.
Na stoisku w Dzielnicy Chińskiej spotkaliśmy się
również z pancake’ami w wersji z kremowym serkiem i dziwnymi dodatkami (papają?).
W smaku były raczej wytrawne, z lekką nutką słodkości. Jeśli ktoś z Was ich
próbował i wie z czego się składają – czekam na informacje!
Na koniec wspomnę trochę o chipsach. W Azji jak wiadomo królują najdziwniejsze smaki znanych
nam dobrze produktów jak np. sojowe czy zielono-herbaciane batony KitKat.
Chipsy zasługują jednak na szczególną uwagę, bo ich smaki są rzeczywiście
bardzo zbliżone do tego co widnieje na obrazku. Krabowe curry, pikantne
przegrzebki, tom yam czy Miengkam Krobos (chipsowa wersja przystawki z liśćmi,
o której pisałam powyżej) to moje ulubione, bardzo intensywne smaki. Zupełnie
do gustu nie przypadły mi za to chipsy o smaku nori lub sushi, które za bardzo
czuć było rybą.
CO PIĆ?
Osoby na co dzień
unikające słodkich napojów i nie słodzące herbaty mają w Tajlandii trudne
życie. Każdy napój, nawet znany z naszych sklepów, tu jest trzy razy słodszy.
Słodzenie stewią nie jest tu chyba w ogóle znane. Ostatecznie mi do gustu
przypadły herbaciane napoje z ziołami
lub chryzantemą – popularną tutaj jako napar właśnie. Dalej słodkie, ale
słodzone miodem co lekko łagodzi wyrzuty sumienia ;)
Jeśli o herbacie mowa to obowiązkowym napitkiem jest Thai Tea czyli tajska herbata podawana
w wersji z mlekiem lub bez. Ja uwielbiam tę z mlekiem (skondensowanym i/lub
zwykłym). Mieszankę liści do tej herbaty można kupić gotową w tajskich
sklepach. Jej smak jest pyszny, herbaciano-ziołowy, niepowtarzalny.
W kraju tak bogatym w świeże i dojrzałe owoce nie może oczywiście
zabraknąć soków owocowych
wyciskanych przy kliencie na straganie. Niemal każdy owoc dostępny jest w
wersji juice (sok) lub smoothie, gdy
jest gęstszy i pełen cząstek owoców. W zależności od tego jak bardzo doskwiera
Wam pragnienie można pić jedną lub drugą wersję.
Tajowie nie są specjalistami od alkoholu – ani w piciu ani w jego produkcji. Piwa (Chang, Leo, Singha) są rozcieńczone i bez smaku, whisky (sławny Hong Thong) i rumy (Sang Som) dość słabe i mało aromatyczne. Dla imprezowiczów dobrą propozycją są za to kubełki z alkoholem, w których z dowolnych alkoholi zagranicznych lub miejscowych skomponować można najpopularniejsze drinki w cenie ok 36 zł za całe wiadro. Pić słomkami wspólnie lub samemu, jeśli cieszycie się mocną głową.
A najlepsze na pragnienie i to nie tylko „dnia następnego” jest woda z kokosa. Tak, tak, woda. Bo
mleczko kokosowe jest produktem wytworzonym z odciśniętych wiórek, a w kokosie
znajduje się woda. Pyszna, orzeźwiająca, o lekko trawiastym aromacie i
bardzo…zdrowa. Sięgajcie po nią kiedy tylko możecie!
Tajowie kochają jeść i zdecydowanie chcą tę miłość przekazać światu.
Stoiska na powietrzu, food courty z mnóstwem restauracyjek, bary na plaży,
rodzinne małe lokale i eleganckie restauracje – znajdziecie tam wszystko. Jeśli
nie przepadacie za tajską kuchnią nie brakuje miejsc z daniami włoskimi czy
amerykańskimi. Ale tę kuchnią zdecydowanie warto poznać i przede wszystkim się
jej nie bać. Czy zaszczepić się na żółtaczkę typu A (pokarmową) i dur brzuszny
– warto i bez tej podróży. Czy wspomóc się probiotykami przed wyjazdem?
Polecam, bo nasze polskie żołądki na co dzień jedzą jednak inaczej. Tak
przygotowani już na pewno możecie nie bać się niczego i śmiało próbować tych
wszystkich pyszności z których Tajlandia w świecie słynie.
Te pankejki to Khanom bueang. Przepychota!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń