ŻARCIE NA KÓŁKACH: KONIEC SEZONU 2018

Koniec sezonu food trucków to dla każdego smakosza cios prosto w serce i żołądek. Bywa bowiem, że jedzenie z food trucka nie ma sobie równych w stołecznych lokalach. Ogrom wyboru, piknikowa atmosfera, zapachy mieszające się ze sobą i wesoła muzyka z głośnika – tego brakuje mi przez całą zimę. Tym razem ostatnie spotkanie z Żarciem na Kółkach odbyło się nie pod Stadionem Narodowym, a w pięknym i wciąż odnawianym kompleksie Centrum Praskie Koneser. Miejsce oceniam bardzo dobrze jeśli chodzi o taką skalę wydarzenia (27 wozów) – ani przez chwilę nie mieliśmy problemu z zajęciem miejsca przy stolikach do konsumpcji, komfortowa była też dostępność normalnych toalet w budynku Centrum. Nie dziwi więc, że nawet sobotnia, lekko deszczowa pogoda, nie odstraszyła lokalnych łasuchów. Nie mogło zabraknąć również nas! Tym razem opisuję dla Was 9 wozów, których próbowaliśmy po raz pierwszy. Smacznego!










Dwudniowy piknik w Centrum Koneser postanowiliśmy rozpocząć czymś oryginalnym. I tak trafiliśmy do MIMUS Street Food, aby spróbować ich flagowego dania zwanego Karocą. To nic innego jak ser mozzarella i różne składniki zamknięte w cieście z dodatkiem prosecco i smażone na głębokim tłuszczu. Zamówiliśmy Karocę z chorizo, jalapeño i mozzarellą (16 zł) oraz dodatkowo płatny sos koktajlowy. Ciasto w karocy było chrupkie i smaczne, a ser w środku przyjemnie płynący. Nasuwało się oczywiste skojarzenie z czeskim smażonym serem, który wprost uwielbiam. Zawiodły niestety dodatkowe składniki, których w ogromie sera i ciasta kompletnie nie dało się wyczuć. Jest zadatek na sukces, ale jest nad czym popracować.



Nie mogło nas ominąć jedzenie w Roger That Foods, który podczas sierpniowych Mistrzostw Burgerowych (relacja TUTAJ) nieoczekiwanie zdobył nagrodę publiczności. Zamówiliśmy więc kanapkę o czarującej nazwie Belmondo (24 zł) z wołowiną, serem cheddar, masłem orzechowym, miodem z własnej pasieki i konfiturą z cebuli. No cóż…sami sobie zgotowaliśmy ten słodki los ;) Wszystkie składniki, zgodnie z zapowiedzą z menu, dostarczyły nam sporej dawki cukru. Na zdecydowany plus pytanie o stopień wysmażenia i realizacja życzenia – mięso było różowe i soczyste jak trzeba, a to wbrew pozorom na food truckach rzadkość. Zaskoczył jednak niewielki rozmiar kanapki w porównaniu do konkurencji. Jak na mój gust przydałoby się lekkie przełamanie słodkości tego burgera (wystarczyłoby choćby nieco więcej octu w konfiturze z cebuli) i będziemy mieć prawdziwego mistrza.



Rozmiarem zarówno kanapki jak i samego wozu zaskoczył UP in SMOKE BBQ z Poznania. W potężnym czarnym trucku męska ekipa podaje pulled pork czyli szarpaną wieprzowinę w oryginalnych odsłonach. My wybraliśmy Kanapkę Spicy Mango (27 zł) z wieprzowiną, serem cheddar, boczkiem, nachosami, salsą mango i sosem chipotle mayo. Mimo że była to najdroższa pozycja z menu, to zdecydowanie warta swej ceny. Maślana bułeczka, super soczyste mięso, lekko pikantny chipotle mayo, chrupkie nachosy i salsa ze sporymi kawałkami soczystego mango – wszystko tu idealnie grało! Co ważne, składników było w sam raz tyle, by nie naruszać komfortu jedzenia. UP in SMOKE BBQ macie we mnie nowego stałego klienta!



Po sąsiedzku usadowił się znany i lubiany wóz Pizza Truck. Chłopaków możecie kojarzyć z programu „Biznes na kółkach” w Discovery Channel. Jadłam już u nich wielokrotnie, również podczas nalotu głodnej młodzieży w trakcie tegorocznego festiwalu Open’er i muszę przyznać, że w każdych warunkach panowie dają radę, a jakość pizzy na tym nie traci. Cienkie ciasto, porządne składniki, świetny sos pomidorowy i doskonały smak. Polecam szczególnie Pizzę Parmeńską z parmezanem i szynką parmeńską oraz pozycję Koza z serem kozim. 



Powędrowaliśmy następnie w okolice Meksyku i odwiedziliśmy wóz El Camino. Mijaliśmy go na dziesiątkach zlotów i jakoś nigdy nie było po drodze, czas więc było to nadrobić. Kolorowy design i obsługa rozmawiająca po hiszpańsku zrobiła pierwsze dobre wrażenie. Potem niestety było już tylko gorzej. Quesadilla z kurczakiem (22 zł) nie wyglądała zbyt zachęcająco niedbale rzucona na papierowy talerzyk. A alternatywy brak, bowiem na zlocie z mięsa dostępny był tylko kurczak. Niestety quesadilla okazała się najtańszym plackiem tortilli z bardzo dominującą porcją sera. Pod serem czuć było jeszcze cebulę i trochę sałaty, a kurczak kompletnie w tym zestawieniu zniknął. Brakowało mu jakiegokolwiek doprawienia, a tym samym całej quesadilli jakiegokolwiek meksykańskiego smaku. W tym wybitnie lowcostowym daniu obroniła się tylko klasyczna pomidorowa salsa.



Jak więc widać, czasem lepiej zjeść u zaufanej ekipy, a taką jest dla nas choćby ta z wozu Smoke BBQ. Właściciele szczycą się przygotowywaniem wędzonego i długo pieczonego w niskiej temperaturze mięsa i muszę przyznać, że osiągnęli w tej kategorii mistrzostwo. Zamówiliśmy Kanapkę Pulled Ribs (24 zł) z szarpanymi żeberkami wieprzowymi, sosem majonezowym, sosem bbq własnej roboty, piklami, czerwoną cebulą, roszponką i brioszką. Zacznijmy od tego, że maślana bułka brioche była po prostu wybitna i wzniosła to danie na wyżyny. Mięso po prostu rozpływało się w ustach i co dla mnie niezwykle istotne, a rzadko spotykane w food truckach, czuć było w nim aromat wędzenia, dający niepowtarzalny smak. Dodatki świetnie komponowały się z mięsem, a sos bbq nie był za słodki. Czapki z głów Panowie! Będziemy dalej wracać!



W klimaty Azji przeniósł nas food truck Babcha Korea. Zamówiliśmy w nim Wołowinę Bulgogi (24 zł) podaną z ryżem i sałatką opartą na kapuście pekińskiej. To danie w moim odczuciu nieco lepiej wyglądało niż smakowało. Mięso było trochę za twarde, a proste połączenie wołowiny, ryżu i kapusty pekińskiej sprawiało wrażenie nieco stołówkowe. Na plus za to pikanteria dania – nieoszukana, kojarząca się z koreańskimi przysmakami.



W temacie pizzy mogliśmy jeszcze ocenić nowego gracza na food truckowej scenie – Bimbo di Wars i Sawa. Pizzę robią od 2012, ale do wiosny tego roku jedynie w wersji stacjonarnej. Tym razem czas na mobilny piec opalany drewnem. Bardzo ciekawie zapowiadała się jesienna Pizza Pomarańczowa (25 zł) z sosem pomidorowym, pieczoną dynią, rozmarynem, ricottą, mozarellą i chili. Cienkie, apetycznie opieczone ciasto i spora ilość dodatków obiecywały prawdziwą ucztę. I w dużej części tak było – wszystkie składniki na pizzy łącznie z sosem pomidorowym i mozzarellą były wyśmienite. Efekt zepsuło niestety mocno spieczone ciasto widoczne na zdjęciu. Zdaję sobie sprawę, że niewielka (!) obecność sadzy na pizzy to naturalny efekt opalania drewnem - jadłam pizz neapolitańskich setki, również we Włoszech. Ale jeśli poziom zapieczenia i ilość sadzy nadaje bardzo odczuwalnej goryczy całemu daniu, to jest to po prostu niewybaczalne. Przy baczniejszym oku na proces przygotowywania, Bimbo di Wars i Sawa zaserwują Wam niebiańskiego placka.




Człowiek nie wielbłąd i pić musi, a nic nie poprawi zdrowia i nastroju w jesienny wieczór lepiej, niż świeżo wyciskany sok. Taki możecie dostać w wozie Sokowirówka, który proponuje soki z konkretnych owoców jak i apetyczne miksy dla zdrowia i urody. To świetna i naprawdę smaczna propozycja by po ciężkich posiłkach naładować się porcją witamin.


I tak zamykamy sezon food truckowy roku 2018 w naszych recenzjach. Z niecierpliwością czekamy na wiosnę i pierwsze podrygi mobilnych kuchni. Zanim rozpoczniecie kolejny sezon, pamiętajcie o naszych wcześniejszych relacjach (linki poniżej), w których przeczytacie o truckach, które na pewno pojawią się i w przyszłym roku. Miłej lektury!


ŻARCIE NA KÓŁKACH: 5.MISTRZOSTWA BURGEROWE

ŻARCIE NA KÓŁKACH: START SEZONU 2018

ŻARCIE NA KÓŁKACH x NOC MUZEÓW

I PRASKI FESTIWAL STREET FOOD’U


 

Komentarze

Popular Posts