WHY THAI - Tajskie, nie tajskie? Oto jest pytanie...

Do Why Thai trafiliśmy parę lat temu dzięki polskiemu oddziałowi portalu Zomato. Lokal zrobił na nas bardzo dobre wrażenie – potrawy były pyszne, wnętrza eleganckie, spędziliśmy tam bardzo miłe chwile. Zastanawiałam się wtedy czy kolacja była jednak podana pod recenzentów czy może taki poziom utrzymywany jest na co dzień. Minęło parę lat, my zdążyliśmy poznać smaki tajskie w samej Tajlandii, odwiedzić mnóstwo innych restauracji z tą kuchnią w Stolicy i uzbrojeni w wiedzę i doświadczenie powróciliśmy do Why Thai. Czy po latach restauracja spełniła nasze oczekiwania? Czytajcie!


Siedziba Why Thai na Wiejskiej w Warszawie (druga mieści się w Poznaniu) to dalej miejsce eleganckie, ale nie sztywne. Urządzone ze smakiem, pełne świeżych kwiatów. Może mało kojarzy się z Tajlandią, ale w części restauracji widoczna jest kuchnia, poza tym lokal wpisuje się w sejmową okolicę, która pewnie trochę narzuca poziom wnętrza. Na pewno jest to dobre miejsce na romantyczną randkę czy biznesowe spotkanie.





My na kolację wybieramy się z rodzicami męża więc mamy okazję spróbować wielu dań i przystawek. Ale najpierw na stole lądują w ramach czekadełka krewetkowe prażynki. Same w sobie niczym się nie wyróżniające, ale za to podane z wyśmienitym gęstym sosem orzechowym


Startujemy z zupą. Na stole nie może oczywiście zabraknąć klasycznej Tom Kha (w wersji z kurczakiem 22 zł) czyli zupy z boczniakami, pomidorkami, galangalem i trawą cytrynową na mleku kokosowym. Danie okazuje się w sam raz aromatyczne, autentyczne w smaku i bogate w składniki. Jedynie ostrość, oceniona w menu na dwie z trzech papryczek, jest zdecydowanie pod europejskie gusta. My dalibyśmy tej zupie jedną papryczkę.


Sajgonki na ciepło z sosem chili (w wersji z krewetkami 22 zł) są chrupiące jak trzeba i nie za tłuste, choć mają moim zdaniem zdecydowanie za dużo zapychającego makaronu ryżowego w środku, przez co również nie bardzo czuć smak krewetek. 


Wołowina Nahm Tok (29 zł) podana z sosem tamaryndowym, pudrem sticky rice i sałatką z mięty to azjatycka wersja carpaccio podana na zimno. Mięso jest bardzo soczyste i na poziomie medium rare, zadowala wielkość porcji. Sos choć smaczny jest tym samym, który zostaje nam podany również do sajgonek i później do kalmarów – więc szkoda, że ten smak tak często się powtarza.



Przepięknie na talerzu prezentują się grillowane kalmary (26 zł) z mango, chili, marakują, kolendrą i czosnkiem. Sałatka z owoców jest odświeżająca i świetnie pasuje do owoców morza. Ale te niestety nie dość, że przybywają ledwo ciepłe, to jeszcze są zdecydowanie przeciągnięte – podczas jedzenia nie da się nie odczuć gumowej faktury tego cennego produktu. Wielka szkoda.



Krewetki z woka (43 zł) z cykorią, pastą chili i limonką to odjazd w azjatyckie strony, ale niekoniecznie tajskie. Krewetek (szczególnie za tę cenę) jest „co kot napłakał”, rozmiękła cykoria wygląda średnio apetycznie, a podany w miseczce sos orzechowy (taki sam jak do prażynek w czekadełku) jest zupełnie niepotrzebny, bo danie i tak tonie w sosie, a oba są słodkie i zupełnie do siebie nie pasują. To zdecydowanie najgorsza pozycja z tych przez nas zamówionych.


Lepiej wypada kurczak z woka (39 zł) z orzechami nerkowca, marchewką, papryką i grzybami słomianymi. Mięso jest soczyste i miękkie, sos przyjemnie słodkawy i korzenny. W Tajlandii nie spotkałam się jednak z wersją tego dania zawierającą marchewkę, a i grzyby stanowią chyba w Gai Pad Med Ma Muang rzadkość…


Najlepszym daniem okazuje się pierś kaczki w zielonym curry (46 zł) podana z kukurydzą baby i groszkiem cukrowym. Fajną opcją jest możliwość dobrania rodzaju curry do kaczki, choć wbrew tajskim zwyczajom to nie zielone curry jest w Why Thai najostrzejsze. Ważne jednak, że jest bardzo głębokie w smaku, warzywa w nim są sprężyste, a mięso kaczki cudownie miękkie i jest go naprawdę sporo. To potrawa zdecydowanie godna zamówienia.



Ośmiorniczki baby w cieście (43 zł) z wakame i sosem tom yum to mariaż tajsko – japoński. Na plus zdecydowanie wielkość i chrupkość ośmiorniczek. Sos znamy już z sajgonek i wołowiny na zimno. Na zimno czeka również ryż do tego dania, który zostaje podany 30 minut wcześniej z poprzednią potrawą - prosimy więc o nową gorącą porcję. Z samym podaniem ośmiorniczek kuchnia też gdzieś się gubi, bo musimy o nich przypominać gdy wszystkie pozostałe osoby spożyły już swoje dania…



Nie możemy zakończyć kolacji w tajskiej restauracji inaczej niż deserem mango sticky rice (18 zł). Podany jest bardzo pomysłowo i pięknie, ale czasem okazuje się, że mniej znaczy więcej – płat mango rozłożony z kształtu różyczki ciężko połączyć z ryżem w jednym kęsie, a i samo mango mogłoby być bardziej dojrzałe i przez to bardziej miękkie. Zdecydowanie wolimy ten deser w klasycznej wersji nawet jeśli nie prezentuje się tak „światowo”.



Do posiłków popijamy bardzo dobre lemoniady domowe (14 zł) – na zdjęciu wersja ze świeżym ogórkiem oraz mocno rozczarowującą tajską herbatę z trawą cytrynową i imbirem (16 zł). W Tajlandii herbata ma bardzo specyficzny smak – jest oparta na bazie konkretnego rodzaju liści herbaty czarnej, nierzadko doprawionej korzennymi przyprawami i z dodatkiem smakowej wody np. pomarańczowej. Oczywiście z nieodzownym dodatkiem trawy cytrynowej. Sama jednak rurka trawy cytrynowej włożona naprędce do zwykłej herbaty nie czyni ją tajską i zdecydowanie nie był to smak, który w Tajlandii czuliśmy na języku kilka razy dziennie.


Why Thai to ładny i przyjemny lokal urządzony ze smakiem. Smaku samych potraw nie można jednak w stu procentach określić jako tajski – niektóre potrawy wędrują składem i aromatem gdzieś w innej rejony, niektóre zasmuciły nas mocnymi niedociągnięciami. Obsługa choć bardzo sympatyczna również momentami gubiła się w 4-osobowym zamówieniu. Jest co pochwalić, ale jest i co poprawić.


OCENA:  3.5 / 5


WHY THAI
Wiejska 13
Warszawa
   

Komentarze

Popular Posts