REPUBBLICA ITALIANA - Koniec cierpliwości

Z restauracją jest trochę jak z mężczyzną – jeśli Cię zawiedzie, to czasem dajesz drugą szansę, ale niesmak pozostaje. I w jednym i w drugim przypadku, powtarzane wciąż te same błędy, zniechęcają w końcu na dobre. Bo najgorsze to nie błędy popełniać, ale nie wyciągać z nich żadnych wniosków na przyszłość. 


Moja historia z restauracją Repubblica Italiana zaczęła się zwyczajnie – mieszkam w pobliżu, w restauracji jeszcze nie byłam, a bezpieczna kuchnia włoska wydawała się idealna by zaproponować ją na spotkanie z przyjaciółką. Sam lokal robił przyjemne wrażenie – w lecie stał przed nim rozległy ogródek, biała fasada wydawała się zapraszająca do wejścia. W środku ciekawym konceptem okazały się dwie sale w nieco odmiennych stylach – jedna może nawet trochę bardziej francusko-paryska niż włoska oraz odniesienie designu restauracji do kolorów włoskiej flagi. No i ludzie. Wieczorami wręcz pełne sale. Zapowiadało się obiecująco.




Przy pierwszej wizycie moja przyjaciółka zamówiła pizzę (od 24 do 34 zł), a ja barwiony na czarno makaron Tagliatelle Sepia (45 zł) z krewetkami, suszonymi pomidorami, cukinią, czosnkiem i sosem śmietanowym. Dania niestety kompletnie nas nie poruszyły. Pizza była „w porządku” z całkiem dobrym, cienkim ciastem. Nie urzekła jednak wybitnym smakiem ani oryginalnością.

Połączenie owoców morza z czosnkiem, pomidorami i sosem śmietanowym już z początku wydało mi się nieco dziwne, bowiem krewetki lubią się zazwyczaj z sosem na bazie białego wina, ale moje zamiłowanie do eksperymentów wzięło górę. Niestety tym razem należało posłuchać intuicji – makaron okazał się dość mdły, mało doprawiony, a śmietana nie do końca trafiona. Ilość krewetek w stosunku do wysokiej ceny przyprawiała o śmiech i płacz zarazem. Zjadłyśmy do końca, ale trudno byłoby opisać nas po wyjściu jako zadowolone klientki.


Drugi raz okazja do odwiedzin nadarzyła się jesienią, gdy dostaliśmy z narzeczonym voucher do Repubblica Italiana. Pomyślałam, że to dobra okazja by dać makaronom z tego miejsca drugą szansę. Zamówiłam więc Pappardelle con gorgonzola e spinaci (36 zł) czyli makaron ze świeżym szpinakiem, czosnkiem, cebulą, śmietaną, parmezanem i gorgonzolą. Cena, jak na danie wegetariańskie, dla mnie nieco dyskusyjna, nawet na Francuskiej. Makaron okazał się tym razem aromatyczny, z wyczuwalną przyjemną goryczką obu serów, niestety jednak ciężki na żołądku, czego można się było spodziewać po doborze składników. W sumie mi smakowało, ale brzuch pamiętał ten posiłek dłużej niż bym sobie tego życzyła. 


Za to zupełnie udane było Pappardelle pollo e funghi (34 zł) z kurczakiem, pieczarkami i znów czosnkiem, śmietaną, cebulą i parmezanem. Kochają tu ten zestaw i tę śmietanę miłością bezgraniczną. Mięso było na szczęście miękkie, makaron odpowiednio ugotowany i nawet czuć było smak grzybów w śmietanowym sosie. Pojawił się jakiś potencjał i iskierka nadziei, że może jednak jest tu całkiem smacznie…


Aż do tego tygodnia, kiedy to pojawiłam się w progach Repubblica Italiana po raz trzeci. „Do trzech razy sztuka” – pomyślałam i zamówiliśmy klasyczne pasty, dostępne tylko we wtorki, w cenie 25 zł. Wiadomo bowiem, że egzamin kucharza najlepiej przeprowadzić na klasykach. Do wyboru Bolognese/ Aglio Olio/ Puttanesca/ Penne alla caprese. Ja wybieram Tagliatelle Puttanesca z anchois, kaparami, oliwkami, peperoncino, sosem pomidorowym i czosnkiem. Bogato zapowiadające się danie okazuje się niestety do bólu oszczędne (w końcu promocja) co czuć i nosem i językiem. Nosem najpierw, bo uderza mnie nieprzyjemny zapach dania. Oczywiście wiem, że anchois to ryby i fiołkami pachnieć nie będą, ale jedząc wielokrotnie potrawy z tym dodatkiem, z taką wonią się nie spotkałam…Co ciekawe na samo anchois w daniu nie trafiłam, tak jakby sos z puszki został oszczędnie dodany do pomidorów. Jak widać na zdjęciu, ze składnikami z tej potrawy w ogóle można było bawić się w „Gdzie jest Wally?”. Brakowało w zasadzie wszystkiego oprócz makaronu. Byłam tak zniesmaczona, że oddałam ponad połowę dania mojemu bardziej głodnemu towarzyszowi, w zamian zabierając końcówkę jego penne. 


Penne alla caprese z pomidorami, mozzarellą i pesto bazyliowym ratuje moje podniebienie dzięki lekko słodkawej nucie. Niestety samo w sobie jest tylko o pół gwiazdki lepsze od mojego makaronu – brak mu doprawienia i choć tym razem nie pożałowano pomidorów ani sera, to danie wygląda jakby zrobił je student w kuchence mikrofalowej. Wszystko jest nieapetycznie rozmemłane już po kilku kęsach, a na żołądku ciąży jeszcze długo po posiłku.


Gdybym miała ocenić Repubblicę Italianę tylko po ostatniej wizycie byłaby to zasłużona jedynka. Ocenię jednak wszystkie trzy wizyty. Z wielkim żalem, że wizyta numer dwa niepotrzebnie dodała mi ochoty na więcej. Ale cierpliwość kiedyś się kończy, a Francuska pełna jest konkurencyjnych knajp, którym nie trzeba dawać kolejnych szans. W tej Repubblice władzę należałoby obalić. A ja już na pewno do niej nie wrócę.    




OCENA:  2 / 5




RISTORANTE REPUBBLICA ITALIANA

Francuska 44

Warszawa

Komentarze

Popular Posts