PALOMA - Klątwa zakochanego kucharza

Nowe miejsca na mapie Warszawy (nie tylko kulinarne) powstają po to by je poznać, sprawdzić i najlepiej samemu wyrobić sobie o nich opinię. Są gusta i guściki i pewnie mój gust (albo jego brak) sprawił, że do dziś nie zawitałam do Muzeum Sztuki Nowoczesnej położonego malowniczo przy Wiśle i Centrum Nauki Kopernik. O ile jestem koneserem sztuki, a słowo „galeria” wciąż nie kojarzy mi się z centrum handlowym, o tyle ze sztuką nowoczesną rzadko mi po drodze a i wygrany projekt elewacji tego przybytku nie przekonał mnie zupełnie. Zachęciły mnie za to pozytywne pierwsze opinie oraz słoneczna letnia pogoda by odwiedzić bistro Paloma, które niedawno otworzyło się przy Muzeum właśnie. Czy zgodnie z oczekiwaniami jedzenie okazało się tu sztuką i do tego nowoczesną?



Paloma i jej umiejscowienie nad rzeką przywodzić ma letni luz i beztroskę. I coś jest na rzeczy bo nieczynny w ciągu dnia drewniany bar zapowiada imprezę w ciepły letni wieczór, karta menu i oryginalna dekoracja sufitu przenoszą myślami na Hawaje, a wakacyjny chill out czuć nawet wśród pracowników. Nie wiem za to gdzie w tym wszystkim znalazły miejsce czerwone ściany wnętrza i czarne meble oraz plastikowe „dzwonko-podświetlacze”, które informują o daniu do odebrania rodem z najgorszego kebaba. Widać luz należy się pracownikom, ale klient musi się już po jedzenie sam pofatygować.





Głodna Dorota z bloga Wariacje Restauracje, która towarzyszy mi w lunchu, zamawia Awokado Tost (25 zł) w składzie dwa jajka sadzone/ awokado/ chleb na zakwasie/ aioli/ grzyby miso/ prażona cebulka/ burak chioggia/ piklowana rzodkiewka/ puder z shiitake/ kiełki. Bogato zapowiadające się danie na talerzu prezentuje się średnio, ale dla mnie liczy się smak, a nie instagramowy wygląd. A tu jest całkiem całkiem – prócz buraka odnajduję wszystkie składowe, zakwas w chlebie czuć, awokado w formie guacamole ma dla mnie sens bo jest wygodniejsze w jedzeniu, puder z grzybów shiitake jest interesujący. Ale żółtko jajka mogłoby się bardziej rozlewać, prażona cebula jest tu zupełnie „od czapy”, aioli prawie nie ma czosnku, a całego tosta naprawdę ciężko pokroić. Warto więc może iść w jakość a nie w ilość – wrzucić na chleb mniej składników, ale dopracować je do perfekcji. 





Ja pozostaję w moich ulubionych azjatyckich klimatach i wybieram Bali Soba (35 zł) czyli makaron soba stir fry z krewetkami, zieleniną, tajską bazylią, chili, kolendrą i nasionami konopi. Nie bardzo rozumiem czy pod hasłem „zielenina” ma kryć się akurat ten zielony produkt, który danego dnia zostaje na kuchni, niemniej w moim talerzu lądują brokuły. Makaron jest sprężysty, przyjemnie czuć tajską bazylię, krewetki są duże i zrobione w punkt…tylko co z tego skoro całe danie jest tak słone, że nie uratuje go żaden żart o zakochanym kucharzu. Momentalnie z klimatu oceanu i Hawajów przenoszę się w okolice Morza Martwego i moje nadzieje związane z Palomą też stają się martwe.



Uratować z pragnienia może mnie tylko mrożona herbata roiboos z kolendrą i granatem (14 zł) - szczęśliwie orzeźwiająca, słodkawa od roiboosa, lekko kwaskowa od granatu i odpowiednio zimna. Ale dobry napój to dla mnie za mało do ogólnego szczęścia.



Szczególnie, że mniej ma go w tym wypadku Dorota, której lemoniada hibiskusowa (12 zł) wykręca twarz nie tylko od kwasu (takie uroki hibiskusa), ale też ilości cukru, którym chyba próbowano tę lemoniadę wyważyć. 


Jeśli wszystkie te wpadki to kwestia bujającego w miłosnych obłokach kucharza czy barmana to życzę szczęścia, ale ja w Palomie się już na pewno nie zakocham. Nawet w formie krótkiego letniego romansu.



OCENA:  2 / 5


PALOMA
Wybrzeże Kościuszkowskie 22 (budynek Muzeum Sztuki Nowoczesnej)
Warszawa

Komentarze

  1. To Bali Soba miało być z koperkiem? Czy to jakiś nieznany mi rodzaj kolendry?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popular Posts