II GOCŁAWSKI FESTIWAL STREET FOOD'U - Relacja

Zloty food trucków uwielbiamy i wie to na pewno każdy, kto choć trochę obserwuje bloga, fanpage czy konto na Instagramie Na Ostrzu Języka. To niespotykana nigdzie indziej możliwość spróbowania tak wielu smakołyków ze wszystkich stron świata w jednym miejscu. To też możliwość zjedzenia w wozach, które na co dzień stacjonują w odległych miastach. Jeśli chodzi o ceny – cóż…boom na food trucki już dawno prawie zrównał je z cenami restauracyjnymi. Na szczęście w wielu przypadkach jakość również nie odbiega od tej w restauracji. W przedostatni weekend września, po dużym sukcesie edycji majowej, odbył się II Gocławski Festiwal Streetfoodu w malowniczych okolicach Jeziorka nad Balatonem na warszawskim Gocławiu. Była to okazja by zjeść kameralnie (20 wozów), różnorodnie i z krótkim czasem oczekiwania na danie. Kto uraczył nas pysznościami, kto zawiódł, a komu daliśmy (zasłużoną) drugą szansę czytajcie w naszej relacji!


Zaczynamy od kulinarnego eksperymentu i kredytu zaufania. Nasza zeszłoroczna styczność z wozem Babcha Korea nie obyła się bez krytyki. Danie było niedoprawione, pełne marchewki i żółtej papryki – przypominało bardziej potrawkę ryżową z polskiej stołówki aniżeli autentyczne koreańskie bulgogi. W międzyczasie odezwał się do mnie właściciel trucka zapewniając, że receptury zostały udoskonalone a obsługa wymieniona. Nadarzyła się więc okazja by to zweryfikować. Zamówiłam tym razem pikantną wieprzowinę Jeyuk Bokkeum (22 zł) podaną w miseczce z koreańskim kimchi. No i muszę przyznać, że była to pełnia smaku zarówno jeśli chodzi o kwaskowość kimchi jak i ostrość sosu. Mięsa było dużo, kimchi jeszcze więcej, ryżu w sam raz. Sos okalał każde pojedyncze ziarenko. Zionęłam ogniem jedząc to danie, ale właśnie tego po koreańskiej wieprzowinie oczekiwałam. Moja siostra wybrała delikatniejsze wege pierożki (20 zł za 10 sztuk), które okazały się wręcz zamarynowane w apetycznej słodkawej glazurze, nie pozbawiającej ich jednak oczekiwanej chrupkości. Farsz był smaczny, było go dużo. Babcha Korea - warto było dać Wam drugą szansę, przy takiej ofercie na pewno chętnie wrócę!





Na zlotach zawsze najbardziej interesują nas wystawcy u których jeszcze nie jedliśmy. Tak trafiliśmy do Burrito In Love serwującego ten popularny meksykański przysmak. Zamówiliśmy burrito Love Wołowe (26 zł) z wolno gotowaną wołowiną, oliwkami, surowymi warzywami i pesto z rukoli. Zawartość prezentowała się bardzo zachęcająco – odpowiedni stosunek mięsa do warzyw (nie jestem fanką pakowania ogromu ryżu do burrito), wszystko wyglądało bardzo świeżo. Mięso okazało się smaczne, a warzywa chrupkie. Dodatek pesto z rukoli nadał temu daniu oryginalnego posmaku. Do ideału zabrakło mi jednak jakiegoś sosu, który dodatkowo spajał by całość. Jak na mój gust burrito było też mocno słone, ale przyznać muszę, że jestem z tych na co dzień mało solących.



By uniknąć nieprzyjemnych czasem niespodzianek warto też sięgnąć po wielokrotnie wypróbowane „pewniaki”. Takim jest dla nas zdecydowanie Bart Burger Food Truck, który testowaliśmy również podczas majowej edycji. Tym razem sięgnęłam po French Burgera (25 zł) z wołowiną, świeżymi warzywami, domowym sosem, a przede wszystkim z chutneyem z gruszki, bekonem i serem pleśniowym. Powiedzieć, że to niebo w gębie to mało! Chutney nadawał kanapce cudownego lekko słodkawego posmaku, świetnie równoważącego słony pleśniowy ser. Mięso było smakowite, dymne i soczyste, a bułka delikatnie chrupka. Do tego wozu możecie uderzać w ciemno. Jakość i smakowitość gwarantowana!



Zupełnie innego rodzaju kanapkę zaserwował również nam znany (i lubiany) Smoke BBQ. Mowa o Italian Beef Sandwich (26 zł) z długo pieczoną i wędzoną wołowiną, serem, sosem bbq, karmelizowaną cebulą, sosem majonezowym i bułką maślaną, nieco przypominającą croissanta. Powiem szczerze, że pierwsze wrażenie wzbudziło we mnie mieszane uczucia, bo bułka wyglądała jak klasyczna zapiekanka z pieczarkami i przesadną ilością sera. Ale wystarczył pierwszy gryz by poczuć całą gamę słodko-słonych smaków, podkreślającą głównego bohatera dania czyli idealnie soczyste i rozpływające się w ustach mięso. Smoke BBQ ewidentnie „umie w mięso” i jak widać do czegokolwiek swojego mięsa nie włożą, zrobią z tego dania prawdziwą petardę.



Dla fanów czegoś lżejszego i w nurcie azjatyckim sięgnęliśmy po kurczaka Tikka Masala (22 zł) od wozu Los Santos, którego nazwa niesłusznie może Wam sugerować kuchnię jedynie meksykańską. Owszem, dostaniecie tu meksykańskie burrito, ale również indyjskie curry, tajskiego wrapa czy bałkańskiego burgera. Na wielu zlotach jedliśmy wszystkie te pozycje i nie wiem jak to możliwe, ale wszystko było naprawdę smaczne i warte powtórki. Tikka Masala jak zwykle urzekła łagodnym pomidorowo-kokosowym aromatem i dobrym stosunkiem kurczaka do ryżu. A wisienką na torcie są w tym daniu daktyle i kolendra. Palce lizać!



Azjatycko zrobiło się również gdy zamówiliśmy…hot-doga. Tak tak, to nie pomyłka. Wóz Jadło na Kółkach poczęstował nas bardzo oryginalnym Hot Dogiem Japońskim (22 zł) z piersią kurczaka w sosie teriyaki zamiast kiełbaski, avocado, ogórkiem, różowym imbirem i…nudlami czyli azjatyckimi kluskami. Brzmi to jak fantazja szalonego kucharza, ale w tym szaleństwie widać jest metoda, bo ów hot dog utrzymuje się w menu tego food trucka już od lat. I wcale mnie to nie dziwi bo jest oryginalny, bardzo świeży i dużo lżejszy niż klasyczne fastfoodowe hot dogi z mięsem wątpliwego pochodzenia. Trzymam kciuki za chłopaków dalsze sukcesy!


Tradycyjną kiełbasę można było za to zjeść w wozie Szaszłykarnia.pl. Powiem szczerze, że zawsze zastanawia mnie jak można zamawiać taką grillową klasykę jak szaszłyki czy kiełbasę na festiwalu pełnym smaków z całego świata, ale jak widać tradycjonalistów nie brakuje skoro wóz radzi sobie całkiem nieźle. Nas kiełbasa z Szaszłykarni niestety nie oczarowała. Choć mięso było niezłej jakości to jednak brak jego nacięcia skumulował cały tłuszcz w środku i jedzenie było niezbyt apetyczne. Cena 12 zł za kiełbasę z kawałkiem chleba i kapką musztardy z keczupem z jednej strony jest konkurencyjna do pozostałych wozów, ale czy warta tego dania? Moim zdaniem nie. 


W tej samej cenie skosztować można było tajskich lodów od Słodki Smak Azji. Moja siostra sięgnęła po oryginalny smak chałwowy z dodatkiem czekoladowych rurek waflowych. Powiem Wam szczerze – nie znoszę chałwy…i naprawdę nie wiem jak to się stało, ale lody z tego wozu okazały się po prostu wyśmienite! Kremowe, nie za słodkie, bardzo mleczne. A do wyboru jest naprawdę bardzo bardzo dużo smaków zachęcających do tworzenia własnych pysznych kompozycji.


Przy okazji zlotu odezwał się w nas sentyment do ostatniej wycieczki po Helu co skusiło nas do zamówienia Zapiekanki Firmowej (15 zł) z serem, pieczarkami, kiełbasą wiejską i tajną posypką z wozu, a raczej przyczepy Zapiekanki Tradycyjne. Myślę, że truck spełnia oczekiwania co do hasła zapiekanka tradycyjna – jest apetyczna bułka, całość nie jest ani przepieczona ani kapciowata jak pseudo zapiekanki z mikrofalówki, kiełbaska jest smaczna, a przemiły pan z obsługi chcąc mi dogodzić jako osobie ciężarnej zaoferował gratisowo jalapeno lub ogórki kiszone 😉 Spodziewałabym się może, że bagietka będzie trochę szersza, ale za cenę 15 zł w Warszawie taka zapiekanka jest jak najbardziej ok.



Na koniec wóz, który ma naszą „okejkę” już od dawna – Philly’s Finest. Serwuje on amerykańskie kanapki w stylu philly cheese steak. Jadłam już u nich propozycję Straight Fire, jak również Notorious BBQ i muszę przyznać, że są dosyć podobne do siebie, ale przede wszystkim są równie pyszne. Tym razem zamówiłam kanapkę Mushroom Swiss (25 zł) z cienko pokrojonym grillowanym antrykotem wołowym, grillowanymi pieczarkami i cebulą, pieczonym czosnkiem, roztopionym serem szwajcarskim, sałatą i majonezem. Mięsa jak zwykle było co niemiara – pysznego i bardzo soczystego, idealnie połączonego z cebulą i grzybami w smakowity farsz. A cały sekret tkwi moim zdaniem w serze, który rozpuszcza się do tego stopnia, że tworzy jakby serowy sos idealnie spajający ze sobą wszystkie składowe. Dzięki temu kanapkę bardzo wygodnie się je a wszystkie smaki przenikają się w pełni. Propozycja dla wymagających mięsożerców!



Z niecierpliwością czekamy na kolejny zlot na Gocławiu, a tych, których zachęciła owa recenzja, zapraszamy jeszcze na ursynowską odsłonę festiwalu w dniach 5-6 października 2019. Upolujecie na nim pewnie wiele wozów z tej recenzji, obserwujcie fanpage organizatora zlotu – EventFun.





 

Komentarze

  1. Jak Babcha Korea będzie tam gdzie ja to z całą pewnością pójdę tam zjeść.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popular Posts