SILK & SPICY - Diabeł tkwi w szczegółach

W tegoroczne wakacje na Francuskiej otworzyła się druga restauracja pod szyldem Silk&Spicy. Zachęcająca nazwa to kuchnia tajska i japońska w nieco eleganckiej odsłonie. Lokal szczególnie kusząco wygląda wieczorem, gdy przez wielkie szyby widać ciepłe wnętrza, a uwagę zwraca szyld ze świecącymi na złoto literami. Do tego ciekawym pomysłem jest dostępne pod filarami obok restauracji okienko, w którym dania tajskie w wersji streetfoodowej serwuje się na wynos lub można na szybko spożyć je przy (obecnych nawet w zimę) kilku stolikach. My wybieramy się do Silk&Spicy w ciągu dnia, gdy po przerwie świątecznej nie przytłacza nas tłum gości.


Wnętrze jest bardzo przyjemne – nowoczesne, ale przytulne, z ciekawymi motywami, być może nie do końca spójnymi, ale stanowiącymi sympatyczną całość. Uwagę zwraca też ciepła gra świateł widoczna szczególnie na barze. Na pierwszy rzut oka to dobre miejsce na romantyczną randkę, ale klubowa muzyka dodaje restauracji energii. Budzi to we mnie skojarzenia z otwartym po drugiej stronie Wisły Fat Buddhą (recenzja TUTAJ), ale na mniejszą skalę i mniejszy metraż. Czy kuchnia będzie równie smakowita? Sprawdzamy!





Na początek dwie zupy. Ja wybieram delikatną Misoshiru z wodorostami i tofu (16 zł). Daję tej zupie kolejną szansę, gdyż liczę na to, że w którejkolwiek restauracji mnie ona oczaruje. A czas po Świętach, gdy żołądek domaga się odpoczynku po wielkim obżarstwie, wydaje mi się idealny. Niestety ta zupa po raz kolejny nie zdobywa mojego serca. I nie jest to wina restauracji, bo smakuje tak jak w innych porządnych lokalach – jest delikatna, sojowa, dodatkowo w Silk&Spicy nie pożałowali do niej ani wodorostów, ani tofu. Po prostu znając aromaty innych azjatyckich zup, miso chyba ostatecznie pożegna się ze mną na koniec 2017 roku. Wolę zdecydowanie intensywniejsze smaki.


I takie serwuje się nam przy kolejnej pozycji – Mien z kurczakiem (dostępnej tylko podczas lunchu), która ma wreszcie to, czego po azjatyckiej zupie oczekuję – głęboki smak bulionu, miękkiego kurczaka, apetyczny makaron i posiekaną szalotkę. Jest syta i delikatna zarazem. A przede wszystkim ma w sobie dużo smaku. Ta propozycja tylko zachęca mnie by wpaść do Silk&Spicy na moje ukochane Tom Kha Gai, które potrzebuje równie dużo dopieszczenia.


W menu na danie główne możemy wybierać wśród sushi jak i potraw azjatyckich z rybą czy z mięsem. I co ważne, wybór ten pozostawia się klientowi również przy lunchu co zdecydowanie wyróżnia Silk&Spicy na plus. Bez względu na to czy chcemy zjeść coś na zimno czy ciepło, lekkiego czy cięższego – w tych kwestiach menu lunchowe klientów nie ogranicza. Ja decyduję się na nieduży zestaw sushi, w którym mamy 2 Nigiri Sake (cena regularna 19 zł) z łososiem, 2 Nigiri Ibodai (cena regularna 18 zł) z rybą maślaną, 2 Nigiri Ebi (cena regularna 23 zł) z krewetką, 3 Hosomaki Oshinko (cena regularna 16 zł) z rzepą oraz 3 Hosomaki Kappa (cena regularna 14 zł) z ogórkiem. Zdecydowaną gwiazdą tego zestawu są wszystkie Nigiri – kawałek ryby i krewetki na ryżu jest bardzo solidny, mięsisty i rozpływa się w ustach. Wybaczam nawet to, że przyzwyczajona jestem do nieco bardziej sprężystej formy krewetki, bo ryba maślana jest po prostu cudowna. Wiem, wiem, tyle się pisało o tym jaka jest niezdrowa, ale była obłędnie smaczna, a po jej spożyciu (bardzo przyjemnym) nie czekały mnie absolutnie żadne niespodzianki – można zamawiać w ciemno. Hosomaki z ogórkiem i rzepą stanowią już mniej intensywne w smaku, ale orzeźwiające dopełnienie tego posiłku. Dodatkowy plus za postawienie na stole sosu sojowego w wersji klasycznej jak i z mniejszą ilością soli – mała rzecz, ale „diabeł tkwi w szczegółach”.



Moja towarzyszka wybiera Kurczaka Teriyaki (39 zł) podanego z warzywami teppanyaki, ryżem i surówką z kiełków fasoli mung. To danie w pierwszej chwili zachwyca mnie swoją słodyczą – jestem bowiem wielką fanką słodkich nut w azjatyckich daniach. Istnieje jednak duża różnica między nutą a całą gamą i po pewnym czasie poziom słodkości pokonuje nas obie – moją towarzyszkę gdy po połowie dania oddaje go mi, a mnie gdy po swojej połowie zdaję sobie sprawę, że nie dałabym rady zjeść więcej nawet przy sporym apetycie. To danie ma bardzo duży potencjał, bo składników jest naprawdę dużo, sos jest wyrazisty, ryż smaczny, a surówka świeża – ale brakuje mu harmonii aromatów i trzeba jeszcze nad tym popracować. Po kuchni tajskiej – obfitującej przecież i w kwaskowe składniki jak np. limonka czy trawa cytrynowa, oczekuję eksplozji smaków w liczbie mnogiej, a nie tylko smaku słodkiego. Trochę kwaskowości dla równowagi i to danie będzie naprawdę godne uwagi i kolejnego zamówienia.


Mimo niewielkich niedociągnięć, zarówno kucharz jak i obsługa stanęli na wysokości zadania, dbając o nas oraz pokornie i z zainteresowaniem przyjmując wszelkie uwagi. Takich pracowników życzyłabym sobie jako klient w każdym lokalu. Serdecznie więc wszystkich pozdrawiam i zostawiam ostatnią gwiazdkę w ocenie na dopracowanie niedoskonałości i zaskoczenie mnie przy następnej wizycie. Trzymam kciuki!




OCENA: 4 / 5






SILK & SPICY

Francuska 49

Żurawia 16

Warszawa

Komentarze

Popular Posts