NOCNY MARKET - Co warto zjeść na Dworcu Głównym?

Nocny Market – unikalne miejsce na mapie Warszawy, które ma przybliżać azjatycki klimat ulicznych stoisk z jedzeniem otwartych do późnej nocy. Nasza polska wersja nie jest co prawda otwarta codziennie, a jedynie od czwartku do niedzieli, ale nie można temu miejscu odmówić atmosfery i pomysłu. Unoszące się w powietrzu aromaty kuchni całego świata, gwar rozmów, energiczna muzyka, kolorowe neony -  to wszystko na dobre zadomowiło Nocny Market w sercach mieszkańców Stolicy. Czy jednak równie mocno naszą sympatię zaskarbiło sobie podawane tu jedzenie? My byliśmy zaskoczeni…









Na dobry początek zaczynamy od niewielkich przystawek na pobudzenie apetytu. I tak na naszym stole ląduje Pan Mięso (20 zł) czyli chiński naleśnik z wołowiną i marchewką oraz sosem na bazie chili, soi i czosnku od Pandacake. Niestety ten początek nie można jednak nazwać dobrym…Mimo że potrawa wygląda apetycznie, to naleśnik jest bardzo suchy, nawet po wchłonięciu całego sosu, a ilość mięsa czy marchewki woła o pomstę do nieba. Za taką cenę zawód jest podwójny.



Mąka i Woda to za to miejsce, które można polecić w ciemno. W lokalu stacjonarnym byłam niejednokrotnie i ich pizza nigdy nie zawiodła, mimo że w wersji bianca czasem brakowało mi więcej śmietany. Cienkie i chrupkie ciasto, porządne składniki, ciekawe połączenia smakowe – niczego więcej nie trzeba. Cena 7-8 zł dodatkowo zachęca do zabicia małego głosu właśnie mini pizzą.


Zostając przy włoskich przekąskach sięgam po Panini Parma (19 zł) z dojrzewającą szynką parmeńską prosciutto crudo, świeżym i krótko sezonowanym serem Stracchino oraz rukolą od stoiska PanPanini. Temu daniu brakuje jakiegoś sosu, ale za to składniki są naprawdę porządne. Bardzo prosta potrawa wybija się smakiem świetnego słonawego sera Stracchino. Do szczęścia zabrakło mi tylko…temperatury. Gdyby panini było gorące a nie ledwo ciepłe smakowałoby wybornie!


Na dłuższy czas przenosimy się w rejon azjatyckich smaków. Vietnamka, znana wszystkim blogerom z zupy pho ze szpikiem, na Nocnym Markecie serwuje klasykę azjatyckiego streetfoodu czyli smażony makaron z wołowiną (22 zł). Makaron szybko wypija sos co czyni go nieco suchym, ale danie jest przyjemnie doprawione, a wołowina wystarczająco miękka.



Na całej linii zawodzi za to Shoyu Ramen (14 zł mała porcja) czyli klarowny wywar wieprzowo-drobiowy z boczkiem char siu, bambusem, jajkiem, dymką, nori i olejem bonito od Shiso Noodle Bar. To co z opisu i wyglądu zapowiadało się smacznie i bogato, okazało się domowym rosołkiem z nutą trawy cytrynowej, bez jakiejkolwiek głębi smaku i z dziwnym makaronem.



Zniechęcona tym doświadczeniem skierowałam swoje kroki do stoiska Warung Jakarta z kuchnią Indonezji. W WJ miałam już okazję zamawiać wcześniej i to z dobrym skutkiem. Na szczęście i tym razem nie było rozczarowania. Barwny koszyczek pełen dobroci czyli połączenie Mix Vege i Mix Mięsny (28 zł) zawierał curry z tempehem oraz tofu, kulki z zielonego groszku z pomidorowym sosem, sajgonkę z wieprzowiną i warzywami oraz duszoną wołowinę Rendang. Curry wegetariańskie od Warung Jakarta jest po prostu obłędne. Intensywne w smaku, doskonale przyprawione. Wołowina Rendang rozpływa się w ustach i jest w sam raz pikantna. Również kuleczkom z groszku nie brakowało doprawienia, a gęsty sos pomidorowy idealnie je dopełniał. To najlepsze danie tego wypadu i jedyne, które mogę polecić od początku do końca, gdyż było po prostu bezbłędne.




Kończymy przygodę z Azją i sięgamy po owoce morza od El Puertito, które mocno podzieliło recenzentów. Niestety opowiadam się po stronie krytykującego obozu. Grillowana ośmiornica z sosem mojo rojo, ziemniakami i sałatką (39 zł) choć nie była kompletnie gumowa to niestety jej żucie i krojenie sprawiało wiele trudności. Opiekane ziemniaki i kupny mix sałat nie zrobił lepszego wrażenia. To danie zdecydowanie nie było warte swojej ceny. Na domiar złego zamówione na tym samym stoisku churrosy z czekoladą (12 zł za 4 szt.) były w środku zwyczajnie surowe, a takich błędów nie wybaczam.





Choć nie zjedliśmy jej na Nocnym Markecie, a tydzień wcześniej na stoisku przy Wiśle, z czystym sumieniem polecić możemy Kanapkę Kalmar od obecnych tu Łowców Syren. Warszawiacy z pewnością znają już ten uwielbiany koncept twórcy Pogromców Meatów. To jedna z najlepszych kanapek jaką jadłam w tym roku. Soczysty i chrupiący kalmar w tempurze, pikantne ogórki, grillowany ananas, aioli, mayo chipotle, chips z marchewki i kolendra - to po prostu połączenie idealne na lato! 


Jako wisienkę na torcie postanawiam sprawdzić czy zdobyty w miniony weekend tytuł Warszawskiej Pyzy 2018 przez stoisko Myri & Gustaw Langosze jest nagrodą zasłużoną. Zamawiam langosz z chutneyem z czerwonej cebuli, słonym wędzonym twarogiem, śmietaną i czosnkiem (17 zł). Gdyby przyznawano nagrody za najmniej apetycznie wyglądające jedzenie na Nocnym Markecie ten langosz stanąłby na podium ;) Ale jak wiadomo w życiu liczy się wnętrze, a to zaskoczyło bardzo pozytywnie. Słodka cebula bardzo dobrze kontrastowała ze słonym serem, w sosie czosnek czuć było na nie przesadzonym poziomie. Przyzwyczajeni jesteśmy do złocistych langoszy, a ten był zaskakująco ciemny. Okazało się jednak, że ciasto jest w sam raz puszyste i chrupiące. Mimo dość niekomfortowej konsumpcji zjedliśmy tę potrawę ze smakiem.


W poprzednich artykułach zapoznać się jeszcze możecie z recenzją obecnych na Nocnym Markecie hot-dogów dogidog (TUTAJ) oraz lodów Melody (TUTAJ).

I tak żegnamy Nocny Market. W przyszłym roku na jego miejscu trwać będą prace remontowe mające na celu przywrócenie ruchu kolejowego Dworca Głównego. Organizatorzy zapowiadają poszukiwania nowej lokalizacji dla stolicznego streetfoodu. Czy odda ona klimat obecnej miejscówki? Mam nadzieję. Czy powtórzy poziom kulinarny? Mam nadzieję, że go poprawi, bo podczas naszej wizyty brakowało zachwytów. Trzymam kciuki, aby za rok napisać „Widzimy się na Nocnym!”.

Komentarze

Popular Posts