NAAM THAI - Tajlandia w Polsce to tu!

Restauracja Naam Thai to miejsce znane mi nie od dziś. Otworzyło się gdzieś w połowie wielkiego boomu na tajskie knajpy, deklasując wtedy w moim odczuciu całą konkurencję. Minęło sporo czasu, ja eksplorowałam inne miejsca, a w międzyczasie wybrałam się do Tajlandii by zrozumieć jak ta kuchnia powinna smakować naprawdę. Na samo zakończenie wojaży po wszystkich znanych tajskich lokalach w Stolicy powzięłam ostateczne postanowienie – sprawdzić czy Naam Thai pozostanie na podium jako najsmaczniejszy i najbardziej autentyczny. Czy tak się stało po mojej ostatniej wizycie? Czytajcie…


Naam Thai to miejsce zdecydowanie eleganckie, ale nie przytłaczające. Obsługa staje tu na wysokości zadania zawsze, mimo że o stolik trudno nawet w środku tygodnia. Ja zakochana jestem w lampach imitujących papierowe wycinanki. Jest nowocześnie i dość minimalistycznie. To idealne tło dla potraw, które mają tu grać pierwsze skrzypce.





Na początek zamawiamy Gung Paan Sarai Tood (26 zł) czyli roladki Yaki-Nori z krewetkami i wieprzowiną. To bardzo ciekawa i zdrowsza alternatywa dla wszędobylskich sajgonek – roladki przypominające palce składają się bowiem nie ze smażonego na głębokim tłuszczu ciasta, a glonów nori. To romans między kuchnią tajską a japońską. Czy smaczny? Zdecydowanie! Czuć tu intensywny aromat i krewetki i wieprzowiny, a słodkawy sos podany do yaki-nori jest po prostu obłędny!



Czas na fanfary! Bo oto na stół wjeżdża danie, z którego Naam Thai zasłynął w całej Warszawie. A jeśli go nie znacie – musicie to koniecznie nadrobić! Guay Tiaw Pet (duża 29 zł, mała 21 zł) czyli zupa z pieczonej kaczki z makaronem ryżowym. Opisywana w menu jako „jedyna w swoim rodzaju” i jest to absolutna prawda. Oparta na przekazywanym od pokoleń przepisie Babci osoby gotującej w Naam Thai - a jak wiadomo w kwestii tradycyjnych smaków Babcie nie mogą się mylić. Korzenna, intensywna, słodko-słona, pełna szalotki, delikatnego mięsa, selera naciowego, kiełków i sprężystego makaronu. Ta zupa po prostu uzależnia! Warto na nią przyjechać nawet z innego miasta. Jedzona przeze mnie w dzielnicy chińskiej w Bangkoku zupa z kaczki była pyszna, ale ta w Naam Thai to absolutny majstersztyk!




W temacie makaronów poddajemy się sugestii kelnera i zamawiamy Pad Udon Tomyam (46 zł)makaron udon smażony w paście chilli z czerwoną cebulą, grzybami Mun i owocami morza. Spodziewamy się tradycyjnego azjatyckiego makaronu, a znajdujemy w nim wiele zaskakujących smaków. Przede wszystkim delikatnie dymny aromat kalmara i mnogość różnych nut smakowych w sosie do dania. Makaron udon jest idealnie sprężysty, a krewetka duża i zrobiona w punkt. Naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Nic dziwnego, że kelner polecił to danie jako swoje ulubione.



Ja idę bardziej w klasykę i nurkuję łyżką w Gaeng Panang (35 zł w wersji z kurczakiem) czyli moje ukochane słodko-ostre curry z dodatkiem pasty orzechowej i prażonych orzechów, z cebulą, papryką i mlekiem kokosowym. Ci, którzy tak jak ja uwielbiają orzechy, oszaleją na punkcie tego dania. Wyśmienicie kremowy orzechowy sos dosłownie rozpieszcza moje kubeczki smakowe. Można by jeść to curry bez końca, ale jest bardzo sycące i brzuch szybko mówi „basta”.



Z napojów warto zwrócić uwagę na tajską herbatę na lodzie z limonką lub mlekiem (12 zł). To nie jest zwykłe ice tea podciągnięte pod tajskie klimaty jedynie nazwą. To herbata na bazie specyficznej mieszanki ziół, którą w Tajlandii dostaniecie na każdym kroku, również w wersji butelkowanej (relacje kulinarne z naszej wyprawy do Tajlandii znajdziecie tutaj: CZĘŚĆ 1 i CZĘŚĆ 2).



Cóż mogę powiedzieć? Trzy wizyty w Naam Thai, trzy absolutnie bezbłędne kolacje, pełne kulinarnych uniesień. Za każdym razem eksplozja smaku, fachowa obsługa i przyjemna atmosfera. To właśnie dla takich restauracji warto wyjść z domu w największe śnieżyce. Naam Thai chylę Wam pokłony i przyznaję medal pierwszeństwa w kategorii najlepsza kuchnia tajska w tym mieście!   


OCENA:  5+ / 5


NAAM THAI
Saska 16
(drugi lokal Burakowska 16)
Warszawa

Komentarze

Popular Posts