KRES - Obiad u ukraińskiej babci

Dla większości z nas, smakoszy, pierwowzorem dobrej kuchni były wyroby mamy czy babci. I zazwyczaj była to kuchnia tradycyjna, z danego kraju i regionu. W przypadku polskich babć i mam z rozrzewnieniem wspominamy pierogi, kartacze, bitki wołowe, gołąbki, zupę pomidorową a nawet kromkę chleba z prawdziwym masłem i cukrem. Wspomnienia takie mają nawet najwięksi szefowie kuchni, którzy często tworząc współczesną haute cuisine bazują na dawnych rodzinnych recepturach.
Moja babcia była w temacie kuchni bardzo otwarta – robiła świetne gołąbki, zrazy po węgiersku, zupę grzybową z łazankami czy „żelazne kluski”. Gotowała nawet dania, których nikt inny nie jadł – zestawiając kwaśną ogórkową zupę z makaronem polanym zrumienionym masłem i żółtym serem. To ona nauczyła mnie od dziecka kochać szpinak i jeść produkty trudno dziś dostępne jak kasza krakowska. Ale umiała również robić doskonałą lazanię i do dzisiaj zastanawiam się skąd taki przepis był obecny w jej notatniku.
W restauracjach często opisujemy jedzenie jako „domowe” i „jak u mamy”, ale czy faktycznie odnajdujemy w nich te smaki, które pamiętamy z dzieciństwa? Smaki, które nie zawierały chemicznych dodatków, glutaminianu sodu, ulepszaczy i produktów szklarnianych dostępnych cały rok? Ja taki smak odnalazłam dopiero we Wrocławiu w restauracji, a raczej (jak podkreślają właściciele) knajpie - Kres. 


Słowo „knajpa” nie jest tu przypadkowe – bo atmosfera na wstępie ma być luźna, domowa i rodzinna, a smaki tradycyjne i to z tradycji nie do końca nam znanych bo ukraińskich, czyli z części ziem Kresów Wschodnich. Lokal znajduje się pod czujną opieką rodziny Tandurów, sous-chef pochodzi z regionu Połtawy, a dania tu serwowane prezentują kuchnię z różnych części Ukrainy – Zachodu, Południa i Centrum. Niemal każda pozycja jest dostępna w wersji mniejszej i większej, co jest świetną opcją dla chcących wypróbować jak najwięcej dań. Wystrój jest za to dość młodzieżowy i nowoczesny, co stanowi ciekawą przeciwwagę dla historii i tradycji samej kuchni. 




Nie będę Was oszukiwać – do Kresu nie trafiliśmy przypadkiem. Przywiodły nas tu doskonałe opinie o barszczu ukraińskim. Skrycie liczyłam na to, że może odnajdę w nim smaki barszczu babci. Być może czas nieco idealizuje nasze wspomnienia o ukochanych osobach, ale jej barszcz ukraiński zawsze był tak samo pyszny. Nie była to kwestia lepszych czy gorszych buraków, mniejszej czy większej ilości przypraw. Ten barszcz był pyszny ZAWSZE, bo babcia miała do niego po prostu magiczną rękę. I nagle okazało się, że w knajpie na Dolnym Śląsku znalazł się kolejny magik…Barszcz ukraiński z Kresu (13/18 zł) zasługuje na wszystkie zachwyty jakie czytaliście w internecie i słyszeliście od znajomych foodies. Jest pełen składników, syty, niemoralnie buraczany, ma w sobie mnóstwo smaków, cudownie tłusty kleks śmietany i ten aromat domowej kuchni. W żadnej restauracji w Polsce nigdy takiego nie zjadłam i nie sądzę by się to kiedykolwiek zmieniło. Ale jest tu też miejsce na coś zupełnie innowacyjnego dla nas Polaków – dodanie do barszczu domowych czosnkowo-maślanych bułeczek. To prawdziwy strzał w dziesiątkę! Bułeczki są cudowne, ciasto lekko słodkawe, wyczuwalny czosnek i masło czynią je same w sobie wielkim przysmakiem, a podanie ich do barszczu to prawdziwa petarda. Nie są tu one pozycją obowiązkową, ale gdy je Wam zaproponują do zupy, nie zastanawiajcie się ani chwili.



Rozochoceni przechodzimy do dań głównych. Ja idę dalej w tradycję i zamawiam Połtawskie Gałuszki z boczkiem (18/24 zł) czyli gotowane na parze kluski z mąki i kefiru, zapiekane w sosie śmietanowym z pieczarkami, cebulą i boczkiem właśnie. Można zaryzykować stwierdzenie, że to taka nasza wschodnia carbonara ;) Tak – danie jest ciężkie i dość tłuste, ale to tłuszcz jak wiemy jest największym nośnikiem smaku i pewnie dlatego jest znów tak pysznie. Kluski przypominają bardziej rumiane bułeczki, ale są świeże i świetnie komponują się z sosem i boczkiem. Zresztą czy mogłoby być inaczej z produktem, który na Ukrainie doczekał się własnego pomnika?


Moja druga połowa zamawia autorskie danie szefa kuchni czyli Kozackie Mięso (21/ 28 zł), na które składa się mięso wieprzowe zapiekane z suszonymi śliwkami i rulonikami z ciasta naleśnikowego. To danie nieco nas zawodzi. Co prawda mięso jest miękkie i smakowite, a naleśnik delikatny i cienki, ale w daniu jest zdecydowanie za mało śliwek. Ich smak kompletnie nam ucieka, za to wszystko pływa w tłuszczu czyniąc potrawę mało apetyczną. Wygląda ona zupełnie inaczej niż ta pokazywana w galerii na stronie restauracji. A szkoda, bo pod tą warstwą tłuszczu to danie ma naprawdę duży potencjał. 



Mimo tego niedociągnięcia knajpa Kres jest pozycją obowiązkową podczas wizyty we Wrocławiu. A podawany tu barszcz ukraiński jest niczym kulinarny Święty Graal. Kosztując go dajcie się ponieść wspomnieniom rodzinnej kuchni i bezkresnym marzeniom o domowych smakach.


 
OCENA:  4.5 / 5



KRES

Ofiar Oświęcimskich 19

Wrocław




Komentarze

Popular Posts