MEAT WARSAW - O tym jak ryba wygrała z mięsem

Nastawiać się z góry na kulinarne fajerwerki jest czasem największym błędem jaki popełniają klienci. W czasach gdy opinie o daniach i restauracjach pojawiają się w setkach miejsc w internecie, łatwo jest mieć duże, a czasem wygórowane oczekiwania. Tak też stało się z moim podejściem do Meat Warsaw – niepozornej małej restauracji w położonym przy Emilii Plater Okrąglaku. Głosy o najlepszych burgerach w mieście i mistrzostwie w przyrządzaniu mięsa nie wzięły się znikąd – właścicielem tego przybytku jest Tomasz Tomaszek znany z duetu z Andrzejem Andrzejczakiem i wspólnego stworzenia takich miejsc jak Pogromcy Meatów, Siewcy Smaku czy Łowcy Syren. Pogromcy Meatów to już miejsce kultowe dla warszawskich mięsożerców – kanapkę z żebrem wspominam stamtąd jako poezję i majstersztyk, wyrabiana na miejscu bułka zachwyciła mnie tak, że wybłagałam obsługę o kilka świeżo upieczonych do zabrania do domu. Do Łowców Syren podchodziłam dwa razy i za każdym razem odstraszyła godzina oczekiwania wynikająca z niebotycznych kolejek. Sukces był więc ogromny. Czy po rozejściu się dróg zawodowych obu Panów udało się go powtórzyć w Meat Warsaw?


Otwarcie restauracji w Okrąglaku okazało się pomysłem odważnym, ale i oryginalnym. Wbrew moim obawom nie czułam się tu wcale klaustrofobicznie. Wystrój jest minimalistyczny, ale przyjemny. Lokal ożywia umieszczony w sercu budynku bar. Karta jest krótka i zwięzła, ale bardzo obiecująca.



Nie odnajdujemy już w menu boczku w śliwkowej glazurze z orzeszkami ziemnymi, który podbił serca blogerów. Zamawiam więc przekornie pozycję Makrela piklowana/ gruszka w gastriku / miso/ algi morskie (25 zł). Porcja, jak na przystawkę przystało, nie jest zbyt duża, ale ma w sobie tyle smaku, że mogłaby nim obdarować kilka potraw. Makrela jest niesamowicie soczysta, delikatnie podbita azjatyckimi nutami alg i miso. Lubią tu ten mariaż polsko-azjatycki. Sprawdził się w boczku, sprawdził się i w rybie - jak więc widać niekoniecznie mięsem można tu reprezentować kuchnię na poziomie.



Teza ta potwierdza się również w daniu głównym – Sum / kopytka/ sos śmietanowy z chorizo/ olej koperkowy/ sól wędzona/ musztardowiec (34 zł)  to danie bardzo udane, choć przeznaczone raczej dla wielbicieli smaków delikatnych. Ryba nie ma posmaku mułu i jest idealnie przyrządzona – mięso jest miękkie i soczyste, a skorupka wręcz niemoralnie chrupka. Kopytka rozpływają się w ustach, a chorizo dodaje ciekawego aromatu do dość klasycznego połączenia śmietany i koperku. Potrawa jest elegancka i swojska zarazem.



Czas więc na bohatera wieczoru, a przynajmniej na danie, które spodziewamy się bohaterem ogłosić – Burger z sezonowaną wołowiną, boczkiem, pikantnymi piklami, serem Mimolette, konfiturą z cebuli, salsą pomidorową, sałatą i sosem bluecheese (27 zł). Nie mogę zaprzeczyć temu na co liczyliśmy – mięso medium rare (wedle mojej prośby) jest rzeczywiście usmażone w stopniu idealnym i bardzo smaczne. Meat Warsaw jest więc ambasadorem mięsa jak wskazuje nazwa. Ale w moim odczuciu sławy swojego burgera już nie udźwignął. Zjadłam w swoim życiu już setki slowfoodowych, burgerów, w tym dziesiątki w Stolicy i niestety nie jest to mój numer 1 w tym mieście. Okazało się, że odpowiednie mięso, choć jest absolutną podstawą udanego burgera, to jeszcze idealnej kanapki nie czyni. Zawiodły po prostu dodatki i przez to brak efektu „wow” w smaku całego burgera, który kompletnie niczym nie zaskoczył. Bułka była jego jasnym punktem (robiona i wypiekana na miejscu), natomiast proporcja mięsa do bułki i karmelizowanej cebuli (niezbyt słodkiej jak na to co zapowiadano w recenzjach) rozłożyła się jakoś nierówno i na końcu zostałam tylko z tymi dwiema rzeczami na talerzu. Mięso wyśmienite, bułka dobra, ale całość wyszła po prostu zwyczajnie. Smak sera Mimolette gdzieś zniknął (a może zabiła go pikanteria ogórków?), sos bluecheese wyczułam tylko w jednym kęsie kanapki. Kogoś kto zaczyna swoją przygodę ze slowfoodowymi burgerami ta pozycja pewnie nie zawiedzie. Burgerowych weteranów, którzy z niejednej bułki jedli, raczej niczym nie zaskoczy.




I tak oto w ogólnym rozrachunku w Meat Warsaw, zupełnie niespodziewanie, to ryba wygrała z mięsem. To nie jest zła wiadomość, bo w daniach widać pasję i chęć poszukiwania własnej drogi. Może to właśnie eksperymenty w kierunku fine diningu i nowoczesne połączenie Polski i Azji, które aktualnie prezentuje młody szef kuchni Jarosław Duda, wzniesie Tomasza Tomaszka na wyżyny, odcinając go jednocześnie od kanapkowych skojarzeń. Trzymam kciuki!



OCENA:  4 / 5



MEAT WARSAW
Okrąglak – róg Świętokrzyskiej i Emilii Plater
Warszawa




 

Komentarze

Popular Posts