KLUB PRAWNIKA - Wypowiadam członkostwo!
Być prawnikiem – to marzenie niejednego. Choć ciężka to praca i
stresująca. A wiadomo, że nic tak nie poprawia humoru i nie eliminuje stresu,
jak porządne jadło. Zapewne z taką myślą, w budynku Oxygen naszpikowanym
kancelariami prawniczymi, otworzono restaurację Klub Prawnika, której dumna
nazwa miała przyciągać tę zawodową śmietankę. W menu na pierwszej stronie dwaj
właściciele zapewniają jednak, że lokal jest otwarty na wszystkich, a więc do „klubu
prawnika” przystąpić może każdy gość. O tym dlaczego po pierwszej wizycie ja
postanowiłam wypowiedzieć członkostwo w „klubie” i już więcej do restauracji
nie wrócić – czytajcie w recenzji.
Lokal urządzony jest całkiem sympatycznie, choć bardzo przewidywalnie –
ot katalogowa knajpa w nowym budownictwie czyli czernie, szarości, szkło,
trochę modnej miedzi i okrągłe żarówki z widocznymi pomarańczowymi pręcikami.
Przyjemna jest antresola, która pozwala na trochę intymności i mniej
dobiegające dźwięki klubowej muzyki, która szczerze mówiąc w ogóle mi do tego
miejsca nie pasuje, a przynajmniej nie w porze zaraz po pracy.
Zaczynając obiad zamawiamy Królewską zupę rybną (18 zł) oraz reklamowaną
jako hit lokalu Zupę serowo-piwną z
gorgonzolą (18 zł). Niestety po chwili okazuje się, że pierwsza pozycja nie
jest dostępna. W takim wypadku mój towarzysz decyduje się na Staropolskie flaki (18 zł). W pierwszej
kolejności na stole pojawia się sam chleb. Nie bardzo wiem czy to dodatek do
zupy czy czekadełko, ponieważ flaczki jeszcze dość długo nie pojawiają się przed
nami. Zakładam jednak, że brak sztućców i dodatku typu masło sugeruje, że jest
to część zestawu. Podjadam sam chleb z koszyczka, jest naprawdę smaczny nawet
bez flaków.
Owe flaki okazują się niestety kompletną pomyłką. Zupełnie niedoprawione,
bez smaku, wodniste, z niezadowalającą ilością mięsa w środku. Otwieram oczy z
przerażeniem widząc czwartą turę dosypywania soli i pieprzu jaką serwuje sobie
mój towarzysz. Niestety i tak bezskuteczną. Po kilku łyżkach męki danie zostaje
zwrócone na kuchnię – nie ma innego wyjścia.
Na szczęście smaczna okazuje się będąca bestsellerem zupa piwno-serowa.
Jest wyrazista, odpowiednio słona, estetycznie nalana przez kelnerkę z
dzbanuszka do talerza z kostkami gorgonzoli, które po chwili przyjemnie się
rozpływają i ciągną. Nie zabrakło również szczypiorku do smaku. Mam tylko jedno
zastrzeżenie. To, że zupę piwną i serową zagęszcza się mąką, nie jest żadną
tajemnicą. Natomiast nie do końca rozpuszczona mąka, zostawiająca osad na łyżce
i lekko „pudrowe” odczucie na języku, to już rzecz do poprawienia. Niemniej
smakowo daje radę.
Mamy więc remis w daniach i potyczkę mają rozstrzygnąć Pierogi dnia (6 szt. za 24 zł) – tym razem
do wyboru ruskie lub ze szpinakiem. Wybieram ulubione ruskie. Ale pierogi z „Klubu
Prawnika” moimi ulubionymi nie zostaną. Ciasto jest grube, choć smaczne. Ser z
farszu bardzo dobry, ale znów brakuje mu przypraw, a cebulka nie ratuje
sytuacji. Komu Babcia robiła w domu ruskie pierogi ten wie, że powinny być „pierne”
czyli trochę pikantne od pieprzu, świetnie podkreślającego ser i cebulę. Tu
niestety były niezłe podstawy, ale smaku z przypraw znów zabrakło. Szkoda, bo
pierogi obsypane szczypiorkiem i okraszone boczkiem wyglądały naprawdę pięknie.
W związku z feralnymi flaczkami restauracja staje na szczęście na
wysokości zadania i w ramach przeprosin podaje domową szarlotkę z sosem z porzeczek. Ciasto jest w porządku, choć
do mnie nie przemawia jego konsystencja, zdecydowanie bardziej wolę kruchy spód
i równie kruchy wierzch. Ale szarlotka podana na ciepło była pewnie podgrzana w
mikrofali, więc nie spodziewajmy się kulinarnych uniesień.
Całą naszą wizytę zabawnie podsumowuje również informacja odkryta
następnego dnia. Jeśli będziecie chcieli wejść na oficjalną stronę Klubu Prawnika, jedyne co na niej obecnie zobaczycie to komunikat „Strona niedostępna
z powodu braku płatności”. No cóż, my tę oszczędność poczuliśmy na własnych
językach. Nie polecamy.
OCENA : 2 / 5
KLUB PRAWNIKA
Wronia 45
Warszawa
Komentarze
Prześlij komentarz