HOLANDIA : CO ZJEŚĆ? CO WYPIĆ?

Holandia to kraj według mnie mocno niedoceniony, a Amsterdam cierpi na tym szczególnie. Kojarzony z dzielnicą czerwonych latarni i morzem legalnych używek, przyciąga imprezowiczów z całego świata, którzy zostawiają tu miliony rocznie – głównie w pubach i coffee shopach. A tymczasem, gdy imprezy cichną, jest to piękne i spokojne miejsce, bardzo przyjazne naturze i międzyludzkim relacjom. Pełne kwiatów i sąsiadów pijących wspólnie wino na schodach przed domem. Gdybym miała wybrać dowolny punkt do zamieszkania w Europie byłyby to Włochy lub właśnie Holandia.
Holendrzy podobno nie są zbyt dumni ze swej kuchni. Może dlatego, że wywodzi się ona z prostego chłopskiego i rybackiego żywienia, które miało zapewnić sytość przy pracy w polu czy na łodzi. Podstawowym trio jest więc mięso z ziemniakami i warzywami, czyli połączenie przez Polaków znane i lubiane. Nieco tłusta kuchnia holenderska w ogóle powinna przypaść Polakom do gustu, choć w Holandii widać szersze umiłowanie warzyw oraz potraw jednogarnkowych. Co więc warto zjeść w kraju stanowiącym idealny punkt na wiosenny wypad? Czytajcie!





CO JEŚĆ?

Zacznę jak zawsze od przystawek albo raczej przekąsek. Hasło brzmi: frytki. Z pewnością bardziej kojarzą się Wam z belgijskimi sąsiadami Holendrów, ale to tłumaczy również ich ogromną popularność w kraju tulipanów. Są grube i podwójnie smażone. To w Amsterdamie absolutnie zakochałam się (i do dziś uskuteczniam w domu) we frytkach (patat lub friet) z…sosem orzechowym. Polaków szczególnie może bawić jego nazwa – pindasaus ;) Równie popularne (i przeze mnie uwielbiane) są frytki z majonezem. A na prawdziwych koneserów czeka ukoronowanie tych dwóch smaków – patatje oorlog czyli frytki podane w proporcji pół na pół sosu majonezowego i orzechowego i posypane…surową cebulą. Skusilibyście się na taką wariację?



Sery. Holandia to prawdziwy raj dla takich miłośników sera jak ja. To właśnie Holendrom zawdzięczamy odmiany Gouda, Leerdammer, Edam (Edammer), Maasdammer czy Amsterdammer. W zależności od stopnia dojrzałości sery dzielą się na kategorie: jong (delikatny), jongbelegen, belegen (intensywny), extra belegen, oud (ostry) i brokkel kaas (charakterystyczny pikantny ser w kolorze marmurkowo-pomarańczowym). Warto podczas pobytu w Holandii spróbować ich jak najwięcej i znaleźć swój idealny smak. Na sklepy serowe traficie bez problemu – wyczujecie je nosem już z daleka ;)
A przy okazji warto też zamówić w restauracji zupę serową. Taka przystawka jest szczególnie popularna w miejscowościach, w których konkretny ser się wyrabia. Zazwyczaj zawiesista, dobrze doprawiona zupa, nie pozostawi żadnego fana serów obojętnym.   


Choć bardzo popularną przekąską w Holandii są śledzie (haring) to podawane z cebulką lub w białym chlebie raczej nie zrobią wrażenia na naszych rodakach. Warto natomiast sięgnąć po owoce morza, które ze względu na łatwą dostępność są tu zawsze świeże i nawet przy wysokich cenach w Holandii są konkurencyjne cenowo do polskich restauracji. Ja zajadałam się szczególnie mulami. Najczęściej serwowanymi klasycznie z czosnkiem, masełkiem i winem lub też w sosie własnym z lekką nutką pikanterii.



Bohaterem narodowym jeśli chodzi o dania główne jest w Holandii…garnek. To w nim gotuje się najpopularniejsze potrawy – hutspot (po holendersku „garnek bałagan”) oraz stamppot (po holendersku „tłuczony garnek”). Co ciekawe, dania te nie jest wcale łatwo znaleźć w restauracjach, co wskazuje na ich mocno domowy charakter. Hutspot to puree z rozgotowanych ziemniaków, marchwi i cebuli z dodatkiem mięsa (najczęściej szpondra wołowego zwanego klapstuk). Musicie w ogóle wiedzieć, że Holendrzy od wieków mają tendencję do przegotowywania warzyw i podawania dań w formie „papki” co często spotyka się z brakiem zrozumienia ze strony obcokrajowców. A jednak ja byłam zachwycona zimową wersją stamppota - boerenkool stamppot, który zawierał w sobie puree ziemniaczane ugotowane z jarmużem i wędzoną holenderską kiełbasę rookworst. Po pierwsze kiełbaska była miękka, ale bardzo wyrazista w smaku i miło czuć w niej było wędzonkę. Po drugie puree bardzo gładko połączyło się z jarmużem. Całe danie pachniało prostym domowym jedzeniem, za którym nie raz tęsknimy. I o ile totalnie przypominająca polską zupę grochową holenderska zupa snert nie zachwyciła mnie ani niczym nie zaskoczyła, o tyle stamppot polecam koniecznie spróbować!


Ciekawe są też holenderskie mielone kotleciki gehaktbal serwowane tradycyjnie…w środę, gdyż  środa to w Holandii "Gehaktdag", czyli dzień mielonego mięsa. Większe niż nasze polskie, a sekret ich smaku tkwi w tradycyjnym brązowym sosie jus, który smakuje jak klasyczny sos pieczeniowy, ale z ciekawymi przyprawami.

Foto: beefshop.nl

W Holandii znajdziecie bardzo dużo lokali indyjskich czy indonezyjskich, a potrawy takie jak nasi goreng są na stałe wpisane w menu Holendrów ze względu na wielowiekowe wpływy holenderskich kolonii. Bardzo rozwinięty jest też rynek dań gotowych, co stanowi dużą ulgę dla uszczuplonego wizytą w Holandii portfela. W popularnych marketach Albert Heijn wybór gotowych makaronów czy dań domowych jest ogromny i o dziwo potrawy te są naprawdę smaczne. Do wieczora znikają niemal wszystkie pudełka co jest również gwarancją ich świeżości.

Czas na desery. I znów wiele z nich nie będzie zachwytem dla polskich podniebień bo to smaki nam znane. Należą do nich pannenkoeken czyli naleśniki z syropem, poffertjes czyli racuszki z cukrem pudrem czy też klasyczny jabłecznik. Moim zdaniem prawdziwy holenderski słodki przysmak znajdziecie na ulicy, a mowa o stroopwafel – okrągłych cienkich waflach przekładanych karmelowym sosem. Najlepsze są jeszcze gorące podawane z ulicznych budek. Zachwyca delikatność wafelków oraz korzenny posmak sosu. Mają w sobie coś uzależniającego! Ze względu na specyficzny kształt w domu można je położyć na kubku gorącej kawy lub herbaty i zjeść jako przekąskę gdy tylko zaczną topnieć i mięknąć. Polski trop? Tofinek firmy Tago – podobny w smaku, do spożycia jeśli do Holandii Wam za daleko :)

Foto: moddb.com


CO PIĆ?

Nie ma wykrętów, w Holandii po prostu trzeba pić piwo! I to nie dostępne u nas koncerniaki jak Grolsch czy Heineken (oba holenderskie) tylko piwa własnych niedużych browarów, których jest tu pod dostatkiem. W Amsterdamie urzekł mnie np.  Brouwerij ‘t IJ umieszczony w starym wiatraku. Niektórzy sądzą, że to najlepsze piwo w tym mieście, ale ma ogromną konkurencję więc wybór zostawiam Wam. Jasne, ciemne, pszeniczne, słodkie, gorzkie, kwaśne – tu naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie.


Dla fanów mocniejszych trunków pozostaje Jenever/ Geneverholenderski gin. Występuje w trzech odmianach: jonge (młody, bez charakterystycznych aromatów, przypominający raczej wódkę), oude (stary, przypominający bourbon lub whiskey) oraz korenwijn. Dobra rzecz na prezent do picia w drinkach, z tonikiem czy po prostu z lodem.



Smakkelijk! (Smacznego!)

Komentarze

  1. Język holenderski chyba ogólnie śmieszy polaków oprócz przez ciebie wymienionego pindasaus, dzień dobry w języku holenderskim brzmi równie ciekawie dla nas Polaków. Połączenie frytek z sosem orzechowym chyba mnie najbardziej zaciekawiło. No i sery, jako miłośnik serów odnalazłabym się tam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popular Posts