GROCHOWSKI FESTIWAL STREETFOOD'U - RELACJA
Rok 2020 z powodu pandemii koronawirusa nie jest łaskawy dla miłośników
food trucków. Sezon na street food, który zwykle zaczynał się w okolicach
marca, był co rusz przesuwany na później w związku z panującymi obostrzeniami.
Więc gdy wreszcie nadszedł czas pierwszego zlotu – nie mogło nas zabraknąć! Tym
bardziej, że po raz pierwszy odbywał się on na Grochowie, na terenie Stadionu
RKS „Orzeł”. Miejsce to okazało się dobrym wyborem by móc zachować bezpieczną
odległość od reszty biesiadników, a jednocześnie dawało komfort jedzenia na
trawnikach, przy stołach, bądź na trybunach stadionu. Pogoda dopisała w 2 z 3
dni zlotu, do pełni szczęścia brakowało więc tylko aby było smacznie…Czy się
udało? Czytajcie!
Na start zameldowaliśmy się pod food truckiem serwującym azjatyckie
bułeczki bao – Bao Buns Truck. Ich propozycje wydały nam się dobrą
przystawką, gdyż bao są raczej lekkie. Wybór wnętrza bułki był trudny, bo
wszystkie smaki – zarówno tajskie, indyjskie jak i chińskie, były bardzo
zachęcające…Ostatecznie zamówiliśmy Bao z szarpaną wieprzowiną Hoisin (14
zł). Muszę przyznać, że nasze ostatnie doświadczenia z bao nie były zbyt
dobre…tym bardziej cieszę się, że zamówione danie okazało się wręcz przepyszne!
Mięso było miękkie i soczyste, bardzo bardzo aromatyczne. Uwielbiam sos hoisin
i zdecydowanie go tu nie zabrakło. Azjatyckiego twista dały też smakowicie
marynowane ogórki oraz nutka pikanterii z papryczek chili. Mniam!
Nie ma zlotu food trucków bez burgera. A że najbardziej interesują nas
nowości czym prędzej wybraliśmy się do wozu Burger Shop, z którego
jeszcze nie jedliśmy. Wybór padł na Burgera Guacamole (25 zł) z wołowiną,
autorskim guacamole, kolendrą, kompresowaną cebulą, sosem majonezowym i rukolą.
I tym razem zamówienie okazało się strzałem w dziesiątkę! Przede wszystkim za
sprawą różowego w środku mięsa – niestety wiele wozów nie serwuje kotletów
usmażonych na poziomie medium rare. Tutaj o tym nie zapomniano, a dodatki
świetnie dopełniały smak całości. Guacamole było bardzo kremowe, a bułka bardzo
chrupiąca. Na takie burgery możemy wracać!
Dużym zainteresowaniem cieszył się wóz Wok King serwujący pad
thaie. Pewnie dlatego, że nie miał żadnej konkurencji na zlocie w kwestii
azjatyckich makaronów. Czas oczekiwania wynosił ponad pół godziny, co jest
osiągnięciem na kameralnym zlocie. Niestety tak jak i poprzednim razem, gdy
jedliśmy ich Pad Thai z krewetkami na ursynowskiej imprezie, nie było
warto tyle czekać. Zabrakło smaku prawdziwego pad thaia, głębi aromatu, makaron
też nie zachwycił. Po naszej wycieczce do Tajlandii to danie wypadło naprawdę
słabo.
Może więc bezpieczniej było sięgnąć po makaron włoski? Ten serwował
wdzięczny kolorowy food truck AlboAlbo. Wybrałam opcję makaronu wege
(19 zł) czyli ravioli ze szpinakiem, ricottą, oliwą truflową, czarnym pieprzem
i parmezanem. Na duży plus śmierdzący na kilometr (jak trzeba) parmezan i
doskonała truflowa oliwa. Wnętrze ravioli było delikatne w smaku, zgodnie z
oczekiwaniami. Ciasto mogłoby za to być trochę cieńsze i mniej twarde.
Miłośnicy hot-dogów mogli liczyć na reprezentację Jadła na Kółkach.
Pisaliśmy już o nich kilka razy i możemy powtórzyć tylko to co zawsze – że jest
smacznie, oryginalnie, a produkty jakościowo dają radę. Kiełbaski są pyszne,
wnętrza chrupiących bułeczek bogate. A dla poszukiwaczy oryginalnych smaków
zawsze polecamy hot-doga japońskiego z kurczakiem teriyaki, imbirem
i…azjatyckimi kluskami. Brawa za oryginalność!
Dużo gorzej wypadła za to polska kiełbasa od Szaszłykarnia. To
stoisko to taki typowy „must” każdego festynu w Polsce i ich obecność na
zlotach zawsze mnie dziwi. Ale widocznie znajdą się zawsze wielbiciele
klasycznych smaków. Może to po prostu propozycja dla mniej odważnych? Dla nas kiełbasa
z chlebem, keczupem i musztardą po prostu wiała nudą…
Nowością za to były dla nas sandwiche z wozu Kubańskie Kanapki
Foodtruck. Zamówiliśmy kanapkę Bacon Release (25 zł) z kubańskim
pieczywem, marynowanym boczkiem w kubańskim Mojo, kandyzowaną czerwoną cebulą z
suszoną śliwką, serem szwajcarskim i sosem chrzanowo- majonezowym. Była to
prawdziwa kaloryczna bomba bo kawałki boczku okazały się solidne, a ser
apetycznie się rozpływał. Sos na szczęście nie zdominował smaku całej kanapki.
Za to cebula ze śliwką była dodatkiem pierwsza klasa i chętnie bym ją widziała
też u innych wystawców. Chrupiący chleb tylko dopełnił całości czyniąc kanapkę
zdecydowanie godną polecenia!
Na zlocie nie mogło zabraknąć naszych „pewniaczków” z wozu Lubish
Langosz. Jedliśmy u nich już wiele razy i naprawdę każda pozycja jest godna
polecenia, oczywiście o ile nie jesteście na diecie - bo langosz smażony na
głębokim tłuszczu nie należy do produktów fit. Za to czy wybierzecie pozycję na
ostro, na słono czy z ananasem – każda z nich będzie warta chwilowego
porzucenia diety 😉
Kolejnym wozem, który znamy i lubimy (choć lata temu początki nie były
według nas do końca udane) jest Buła i Spóła. Tym razem pokusiliśmy się
o Burgera BBQ (23 zł) z 150g wołowiny, bekonem, sosem BBQ Jack Daniel’s,
pomidorem, cebulą, rukolą, ogórkiem, keczupem i musztardą, którego
wzięliśmy na wynos do domu. Jak zwykle dostaliśmy mega solidną porcję
składników, w lekko słodkiej miękkiej bułeczce. Mięso było bardzo soczyste, a
sosy nie zdominowały smaku burgera. Po raz kolejny nie zawiedliśmy się na Bule
i Spóle – ich liczne tytuły na mistrzostwach burgerowych są jak widać w pełni
zasłużone.
I last but not least – coś na słodko. Na Grochowie nie zabrakło wozu z
hiszpańskimi smażonymi ciachami czyli churrosami. Mowa o trucku Złote
Paluchy Churros. Te przysmaki robione na świeżo nie mają sobie równych,
szczególnie w zestawie z cukrem pudrem i gorzką czekoladą. Idealne uwieńczenie
każdej food truckowej uczty!
















Komentarze
Prześlij komentarz