VIET STREET FOOD - Wietnamska magia prostoty

Ta recenzja powinna pojawić się już dawno temu. Bo i dawno temu zaczęła się moja znajomość z Viet Street Food. Pierwszy raz zjadłam ich Banh Gio z food trucka debiutującego w 2016 roku na jakimś festiwalu pod Pałacem Kultury. Nie miałam wtedy zielonego pojęcia o prawdziwej wietnamskiej kuchni bo i ciężko było na taką trafić w stołecznych restauracjach, a do miejsc typu Wólka Kosowska miałam strasznie daleko. Kochałam za to od wielu lat kuchnię tajską i indyjską i te rejony Azji były zdecydowanie „moimi smakami”. Delikatna kluska ryżowa z mielonym mięsem i grzybami wydała mi się wtedy na tle tajskich i indyjskich dań zwyczajnie bezpłciowa i bez smaku. Jakiś czas później, w zupełnie innym miejscu, spróbowałam jeszcze Bun Bo Nam Bo, które zdecydowanie nie trafiło w moje serce, znów jako danie delikatne, prawie bez smaku i zupełnie niereprezentatywne jak dla mnie jeśli chodzi o azjatyckie aromaty. I tak, z przekonaniem że kuchnia wietnamska to po prostu nie moja bajka, omijałam Viet Street Food, który otworzył się stacjonarnie na Saskiej Kępie przy Królowej Aldony. Aż wreszcie, po wielu latach, postanowiłam zrobić do nich kolejne podejście, po tym jak zachwycili mnie swoimi hawajskimi misami w Poke Bowl – knajpce położonej w tym samym budynku.

 

4 dni po otwarciu ogródków restauracyjnych po kolejnym lockdownie zasiadłyśmy z moją siostrą w otoczonej zielenią strefie Viet Street Food. Można w niej znaleźć ciszę i ukojenie dla skołatanych nerwów. Ogródek był pełen gości mimo środka tygodnia i pojawiającego się co rusz deszczu, co doskonale wróżyło. Moje serce zdobyła też drewniana chatka przypominająca bary z koktajlami na azjatyckich plażach.

 





Na starter zamówiłam pewniaka, którego z wielkim sukcesem próbowałam już w innych gastro miejscach, przede wszystkim w food truckach i na marketach jedzeniowych. Mowa o Banh Mi czyli klasyce wietnamskiego street foodu (z naleciałościami francuskimi). To nic innego jak kanapka z marynowanym mięsem, tofu lub pate czyli pasztetem, albo nawet z tym wszystkim na raz, podana z piklowanymi warzywami, sosem i świeżą kolendrą w bagietce. Niby proste a pełne smaku. Banh Mi z wołowiną (30 zł) absolutnie nie zawiodło. Poza miękkim i wyśmienicie przyrządzonym mięsem czuć było przede wszystkim świeżość. Świeżość marchewki, ogórka i kolendry. No i delikatną pikanterię sosu. To idealna kanapka na wiosenny sezon, choć jest tak dobra, że mogę ją jeść cały rok.

 


Na danie główne, idąc za namową przemiłej kelnerki, zamówiłam Pho Xao z pieczoną kaczką (40 zł). Makaron ryżowy smażony z warzywami i kaczką to azjatycki klasyk nie tylko w Wietnamie. Podobne danie jadłam w Tajlandii na jednym z ulicznych straganów i zachwyciło mnie swą prostotą. W Viet Street Food proste były tylko składniki bo smak był bardzo złożony. Aromaty, które uwalniały się z makaronu, mięsa i sosu podanego w osobnej miseczce, owładnęły moje podniebienie. Pyszne, pyszne i jeszcze raz pyszne! Jedyny minus to nieco żylasty kawałek kaczki jaki mi się trafił. Powinnam właściwie dać Vietowi medal za autentyczność, bo dokładnie takie kawałki dostawałam też na wspomnianym wcześniej stoisku w Bangkoku. Ale jesteśmy jednak w Polsce i marzyłaby mi się kaczka nie sprawiająca trudności w gryzieniu.

 


Siostra zamówiła Bun Bo Nam Bo (34 zł) czyli moje złe wspomnienie z przeszłości. Cienki makaron ryżowy z wołowiną z woka, sosem, piklami, ogórkiem, sałatą, kiełkami, ziołami, orzeszkami i prażoną cebulką faktycznie okazał się dość delikatnym w smaku daniem i zdecydowanie cieszyłam się ze swojego wyboru. Ale składniki były pachnące, świeże, chrupkie, a mięso miękkie i aromatyczne. Okazało się, że koncepcja bowli i położonych obok siebie różnych świeżych produktów, wychodzi ekipie Vieta tak samo dobrze w wersji wietnamskiej jak i hawajskiej. Tu zwycięża nie fantazja i oryginalność w podawaniu dań, tylko dobrej jakości produkt.

 



Do tych smakowitości uraczyłyśmy się ryżową herbatą podaną w uroczym imbryczku i czarkach (12 zł) oraz absolutnym must drink gdy tu tylko traficie – kawą po wietnamsku ze skondensowanym mlekiem (12 zł). Bardzo aromatyczna, dość mocna i od mleka oczywiście słodka. Ale jest tak zbalansowana, że smakuje nawet tym, którzy kawy na co dzień nie słodzą, a nawet tym którzy kawy na co dzień w ogóle nie piją (to ja). To chyba naprawdę jakaś zaczarowana pozycja 😉

 



Nie traćcie więc tylu lat co ja i dajcie się oczarować prawdziwie wietnamskiej świeżej kuchni w Viet Street Food!

 

OCENA:  4.5 / 5

 

VIET STREET FOOD
Królowej Aldony 5
Warszawa

 

 

Komentarze

  1. Kawa jest boska. Najlepsza z najlepszych. Jedzonko też pyszne.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popular Posts