DZIURKA OD KLUCZA - Włoska pozycja obowiązkowa!

To będzie najbardziej spóźniona recenzja wszechczasów. Dlaczego? Bo Dziurkę od Klucza znam i wielbię już od jej powstania czyli od 2012 roku. Restauracja zaczynała jako malutki lokal przy ulicy Radnej na Powiślu, w którym prawie zawsze był problem z wolnymi miejscami. Ale trudno się dziwić – o własnoręcznie robionych w knajpie makaronach mało kto wtedy słyszał, a do tego Dziurka zachwycała wystrojem przywodzącym na myśl trochę Prowansję, a trochę „Alicję w Krainie Czarów”. Był taki czas, że chodziłam tam co tydzień i zabierałam wszystkich znajomych, a kelnerka podchodząc do stolika pytała: „To co ostatnio?”. Świętowałam tam rocznice i urodziny i marzyłam, że kiedyś lokal się rozrośnie, ale nie straci dawnego klimatu. Moje marzenie spełniło się w 2019 roku, kiedy to włoskie miejsce przeniosło się do nowo wybudowanego Fortu Służew na warszawskim Ursynowie. I muszę ze wstydem przyznać, że do Dziurki w Forcie było mi aż za długo nie po drodze. Wreszcie się udało, a więc czas sprawdzić czy lokal zachował dawną magię i przede wszystkim dawne smaki w nowej lokalizacji?



Wygląd nowej Dziurki od Klucza dalej ma w sobie coś z zaczarowanej krainy, mimo że ściany są dość surowe, a otwarta kuchnia w pełni nowoczesna. Diabeł jednak tkwi w szczegółach takich jak witraże czy oryginalne dodatki. Nie zmieniło się też zainteresowanie klientów – w sobotnie popołudnie kolejka do stolika sięga aż na zewnątrz, na szczęście my wraz ze swoimi towarzyszami nie czekamy zbyt długo. Zapowiada się więc smakowicie…





Coś, co jest nowością w Dziurce od Klucza w nowej lokalizacji, to pizza w naszym ulubionym stylu neapolitańskim. Słyszeliśmy o niej mnóstwo dobrych opinii, a wyrabianie pizzy wydaje się logiczną kontynuacją sukcesu włoskiej kuchni, jaką w Dziurce od zawsze reprezentowały makarony. Zamawiam więc pizzę Salame Napoli (37 zł) z salami, oliwkami, pomidorami San Marzano DOP, mozzarellą fior di latte, bazylią i parmezanem. Wyrośnięte brzegi w stylu canotto uśmiechają się już do mnie z daleka. A na środku świetnej jakości wędlina, ser i przepyszne oliwki. Nic dodać nic ująć.




Na danie główne, wraz z mężem, decydujemy się na spaghetti z sosem paprykowym, karmelizowaną cebulą, miodem i rostbefem (44 zł). Makaron jest ugotowany idealnie al dente i czuć w nim głównie sos paprykowy. Rostbef rozpływa się w ustach i jest go naprawdę dużo. Jedyne czego brakuje mi do ideału to bardziej wyczuwalnej słodkiej nuty, którą zapowiadał miód i karmelizowana cebula. Porcja jest bardzo solidna, więc żadne z nas nie daje rady zjeść dania do końca.




Naszej córce zamawiamy danie, które pamiętam jeszcze ze starej Dziurki i które było jednym z moich ulubionych – gnocchi z cukinią, szynką parmeńską, suszonymi pomidorami i serkiem kozim (41 zł). Trudno mi w to uwierzyć, ale po prawie 10 latach to danie smakuje identycznie! Wszyscy przy stole cieszą się z porcji, której dwulatka nie przeje 😉 co pozwala każdemu poczęstować się choć trochę. A i nasz mały foodie zjada „włoskie kopytka” z takim smakiem, że aż komentuje to zachwycona kelnerka. Zamówcie to danie koniecznie!




Jeden z naszych towarzyszy decyduje się na włoski klasyk, ale w nieco odmienionej odsłonie – spaghetti Pomodoro ze straciatellą (34 zł). Wegetariańskie danie to przede wszystkim słodycz dojrzałych pomidorów i niebiańska kremowa konsystencja straciatelli, której jestem wielką fanką w każdej postaci. Straciatella może nie wygląda, ale jak smakuje! Każdy fan kuchni włoskiej powinien przynajmniej raz spróbować tej śmietankowej wersji mozzarelli z regionu Apulia…




I na koniec cannelloni (39 zł) z ricottą, szpinakiem, gorgonzolą, beszamelem, parmezanem, oliwą i pangrattato z orzechów włoskich. Tej wersji makaronu często zarzuca się, że jest mdły i bez smaku. Ale każdy, komu od przedszkola nie po drodze ze szpinakiem, obowiązkowo powinien zamówić tę potrawę i jestem pewna, że się do szpinaku w pełni przekona. Świetnie doprawione i bardzo serowe makaronowe rurki z chrupiącą posypką z orzechów to prawdziwy strzał w dziesiątkę!





Do naszej uczty zamawiamy jeszcze domowe lemoniady, między innymi z truskawką i bazylią (17 zł). Są orzeźwiające, pełne smaku i odpowiednio kwaśne – takie jak powinny być.


 

Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o obsłudze, która choć uwija się jak w ukropie na pełnej sali i jeszcze ogarnia kolejki przed lokalem, to jest pozytywna, uśmiechnięta, bardzo pomocna i przede wszystkim świetnie znająca kartę. Ma też magiczną umiejętność zachęcania swoimi opisami do zamawiania jeszcze więcej 😉 A i przy dwuletnich smakoszach, którzy potrafią być klientami wymagającymi, kelnerzy i kelnerki radzą sobie świetnie, z dużą dozą cierpliwości.


To wszystko sprawia, że do Dziurki od Klucza od lat chce się wracać i że wciąż polecam ją kolejnym osobom. Mam nadzieję, że jej sława i dobra opinia zostanie z nami na zawsze, bo chyba żadnej knajpie nie jestem wierna od tylu lat.


OCENA: 5 / 5



DZIURKA OD KLUCZA
Fort Służew 1B lok.K8
Warszawa


Komentarze

Popular Posts