AHAAN - Najlepsze tajskie w mieście!

Odkąd spędziliśmy z mężem miesiąc miodowy w Tajlandii, jeszcze częściej niż wcześniej zaczęto nas pytać „gdzie najlepsza tajska restauracja w Warszawie?”. A my wreszcie mieliśmy solidny punkt odniesienia by cokolwiek polecać. Tajskich knajp w Stolicy nie brakuje – to dobra wiadomość. Ich poziom jest za to bardzo różny – od tajskich pol-vietów, przez eleganckie miejsca z kuchnią tajską dla Europejczyków, po lokale bardziej autentyczne. Tych ostatnich jest niestety tylko garstka. Ale w zeszłym roku dołączył do nich AHAAN i szybko pobił konkurencję. Nie tylko smakiem i odwagą w doprawianiu, ale również doborem potraw – często w Polsce nieznanych, a z sukcesem serwowanych na ulicznych straganach Bangkoku i innych tamtejszych miast. O moim ulubionym miejscu z tajską kuchnią przeczytacie w dzisiejszej recenzji!

 


AHAAN zaczynał skromnie - w jednym z „boksów” w Centrum Handlowym Arkada na Solcu. Jako że pandemia wciąż szalała, lokal nastawiony był jedynie na wynosy i dostawy, ale wieść o autentycznych smakach rozeszła się tak szybko, że w Arkadach zaczęli pojawiać się głodni klienci, którym nie przeszkadzało jedzenie na naprędce spreparowanych plastikowych krzesłach i blaszanych stolikach – które swoją drogą równie dobrze oddawały tajskie klimaty. Taki sukces nie mógł jednak pozostać w miejscu i właściciel tego przybytku – Bartek – odważnie zadecydował o otwarciu pełnoprawnej restauracji przy Placu Unii Lubelskiej 1. Na szczęście, mimo eleganckiej okolicy, klimat tajskich ulic pozostał wraz z plastikowymi kolorowymi siedziskami i ceratą na stołach. Jadłam u nich 3 razy w obu lokalach i 2 razy w dostawie i zjadłam większość karty. Szykujcie śliniaki, bo czytając na pewno zgłodniejecie!

 




Na start dobrym wyborem jest w AHAAN zestaw przekąsek Naam Prik (39 zł), którego głównymi bohaterkami są tajskie kiełbaski – sai oua i sai krok. Pewnie większość z Was myśli, że jako Polacy objedliście już wszystkie kiełbasy świata, ale gwarantuję Wam, że takich jeszcze nie próbowaliście. Soczyste w środku, z nutami trawy cytrynowej czy azjatyckich przypraw, stanowią naprawdę pyszną i niepowtarzalną propozycję. Do tego w zestawie pork cracklings czyli skórki wieprzowe w formie chipsów (można je również zamówić osobno za 9 zł), ogórek i pyszny dip z warzyw - i zakąska do piwa jak znalazł.

 



Kolejną znaną Polakom (a jednak zupełnie odmienną) propozycją jest tatar wołowy Laab (29 zł) podany z ryżem kleistym. Połączenie tatara i ryżu z początku wydawało mi się pozbawione sensu…aż do pierwszego kęsa mięsa. Oprócz kwaskowych smaków, prezentowanych także w pełnoprawnym daniu Laab (o którym później), jest tu naprawdę ostro! A ryż kleisty idealnie tę ostrość balansuje. Mięso bardzo dobrej jakości, świetnie doprawione. Dla mnie jedyny minus to za duża ilość palonego czosnku, który dał tej przystawce za dużo goryczki. Na szczęście łatwo dało się go zdjąć na talerz.

 



Mało wyględnym, ale super pysznym daniem jest Kuaitiao khua gai (32 zł) czyli smażony na smalcu szeroki makaron ryżowy z kurczakiem, jajkiem i sosem ostrygowym. To prawdziwie tajski comfort food, który podbija podniebienie swoją prostotą, a zarazem intensywnością. Prosto z targu Yaowarat w Bangkoku! Ręcznie robione na miejscu kluchy miejscami się podprażają, co daje dodatkowe wrażenia przy jedzeniu. Podobno Andy Ricker - gwiazdkowy szef kuchni tajskiej - zamawia to danie zawsze zaraz po przylocie do Tajlandii. I ja mu się wcale nie dziwię! Tym bardziej, że mimo dodatku smalcu i naprawdę solidnej porcji, Kuaitiao khua gai jest zaskakująco lekkie!

 



Dla tych co wolą ryż dostępne są dania z ryżem kleistym, gotowanym, lub smażonym. Jako pierwsze absolutnie polecam Pad Kra Pao (do wyboru z tofu, wieprzowiną, wołowiną lub boczkiem w cenie 37/37/45/45 zł). To prawdziwy cheat meal po całości. Mielone i smażone mięso z dodatkiem niepowtarzalnej w smaku holy basil i fasolki wężowej, podawane z jaśminowym ryżem to danie sycące i ogromnie smaczne. A jajko z woka to petarda i moje wielkie odkrycie! Doskonale sprawdza się również w dostawie.

 



Laab Muu (27 zł) to „mięsna sałatka” doskonale w Tajlandii znana. Mielona wieprzowina podana z sokiem z limonki, sosem rybnym, czerwoną cebulą, miętą, szczypiorem, ryżem prażonym, kapustą, ogórkiem i przede wszystkim tajską bazylią, tworzy naprawdę niezapomnianą w smaku kompozycję, której nie da się pomylić z niczym innym. Kwaśno-pikantna potrawa jest dobrą alternatywą dla tych, dla których klasyczne Som Tam (sałatka z papai) jest jednak nieco za ostre. Pod warunkiem oczywiście, że jecie mięso. Do tego kleisty ryż i mamy pełnoprawne lekkie danie.

 



W menu każdej szanującej się restauracji tajskiej nie może oczywiście zabraknąć curry. W AHAAN możecie zamówić jego dwa rodzaje, ale na próżno szukać będziecie popularnych pozycji Red, Yellow, Green czy Massaman Curry. Bartek postawił na smaki północy – bardziej ostre i kwaśne, pozbawione wszędobylskiego mleczka kokosowego. Jin Hoom Neua Curry (35 zł) to bardziej zupa z wołowiną, trawą cytrynową, galangalem, kurkumą, cebulą, liśćmi kaffiru i kolendrą. Miękkie mięso i mocno wyczuwalne zioła i trawa cytrynowa to główne punkty tego dania. Ja przyznam, że muszę się jeszcze przyzwyczaić do tego północnego stylu i rzadkiej konsystencji curry.

 



No i „last but not least” – najjaśniejsza gwiazda menu AHAAN. Nie dlatego, że jest smaczniejsza niż inne dania (o to byłoby ciężko), ale dlatego, że to jedyna wersja tego deseru, którą zjadłam w Polsce, a smakowała naprawdę jak w Tajlandii. Dotychczas żyłam w przeświadczeniu, że w naszym kraju ten smak kropka w kropkę jest po prostu nie do odtworzenia. Miło się tak pomylić! Mowa o Mango Sticky Rice (25 zł) czyli prawdziwie dojrzałym soczystym mango podanym z kleistym ryżem, pandanem, fasolą mung i śmietanką kokosową. NIEBO W GĘBIE! Musicie zjeść koniecznie, więc zostawcie sobie trochę miejsca w brzuchu w trakcie obiadu. A trzeba jeszcze wspomnieć, że w menu występuje również wersja z durianem (25 zł). Ten kontrowersyjny owoc został tu przerobiony na pudding, co może nie oddaje w pełni jego smaku z wersji świeżej, ale czyni zdecydowanie łatwiejszym do zjedzenia 😉

 




Podsumowanie może być tylko jedno – AHAAN to aktualnie najlepsze i najbardziej autentyczne smakowo miejsce w Warszawie z kuchnią tajską. I mam przeczucie, że długo z tego piedestału nie spadnie.



OCENA:  5 / 5




AHAAN
Plac Unii Lubelskiej 1
Warszawa

 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popular Posts