KARPIELÓWKA - Folklor na talerzu

Czy tego chcemy czy nie – jesień nadeszła wraz z zimnymi temperaturami i deszczowymi dniami. Na karku zaczyna się już czuć powiew nadchodzącej zimy. A w związku z tym powoli nabieramy ochoty na bardziej sycące, tłuste i przede wszystkim rozgrzewające jedzenie. Czy jest coś co kojarzy się bardziej z jesiennymi i zimowymi klimatami niż polskie góry? Chyba nie! Dlatego idealnym gastronomicznym wyborem na nadchodzący sezon wydaje się być kuchnia…góralska. Nie ma jej w Warszawie zbyt wiele, ale miejscem znanym i lubianym od lat jest położona na Ursynowie Restauracja Karpielówka. Czy odnalazłam w niej smaki gór i czy była mnie w stanie czymkolwiek zaskoczyć? Czytajcie!

 

 

Lokal utrzymany jest – zgodnie z założeniem -  w góralskim klimacie. Wszędzie widać drewno (te ciosane w pieńkach krzesła!), góralskie chusty i charakterystyczne wzornictwo. Do tego ciepłe oświetlenie i uśmiechnięta gościnna obsługa i można się poczuć jak w górach. A jak z jedzeniem?

 




 

Jako czekadełko na stole pojawia się swojskie pieczywo z domowym smalcem i kiszonymi ogórkami. Nie wyobrażam sobie bardziej akuratnego wstępu do góralskiej biesiady, więc zajadam wszystko ze smakiem.

 


Uczta, na którą tym razem zabieram imieninowo moją Mamę, nie może zacząć się inaczej niż od grillowanego oscypka. Tu podany jest na grzankach z boczkiem, żurawiną oraz sosami – koktajlowym i czosnkowym (17 zł za 1 plaster i 34 zł za 3 plastry). Połączenie oscypka z boczkiem to strzał w dziesiątkę, a boczek okazuje się nie za tłusty. Widziałabym jednak na talerzu pieczywo inne niż tostowe – wszak polskie góry kojarzą mi się również z pysznym domowym chlebem na zakwasie.

 



Kolejną obowiązkową pozycją z kuchni góralskiej jest Kwaśnica (18 zł) czyli gęsta i sycąca zupa z kiszonej kapusty z mięsem i ziemniakami. Podstawowym grzechem wielu restauracji jest podawanie kwaśnicy ze słodką lub za mało ukwaszoną kapustą. Tu nie ma o tym mowy, zupa jest kwaśna jak trzeba, a mięsnego wkładu jest bardzo dużo. Spokojnie mogłaby stanowić cały posiłek dla kogoś o mniejszym apetycie.

 



Po przystawce i zupie przychodzi czas na dania główne. Moja Mama wybiera kaczkę „Karpielówkę” na duszonych jabłkach (64 zł) podaną z podsmażanymi kopytkami, zasmażanymi buraczkami i jabłkami duszonymi w żurawinie. Kaczka jest mięciutka, ale do ideału brakuje mi chrupiącej skórki. Domowe kopytka rozpływają się w ustach, a buraczki są idealnie słodkawe. To bardzo przyjemne i dostojne danie.

 



Ja sięgam po dawno nie jedzoną wątróbkę drobiową z sosem malinowym, jabłkiem i cebulą (34 zł) podaną z ziemniakami z koperkiem i zasmażanymi buraczkami. Danie okazuje się hitem wieczoru! Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że tak dobrą wątróbkę w restauracji jadłam tylko w Lublinie w sławnej Mandragorze. W Warszawie Karpielówka pozostaje więc numerem jeden! Idealnie wyważone smaki, bardzo intensywny sos i delikatna wątróbka dosłownie pieszczą podniebienie. Koniecznie zamówcie to danie podczas swojej wizyty!

 



Nie mamy już miejsca na deser, ale nie możemy odmówić sobie lodów waniliowych na gorących wiśniach (18 zł) – bardzo aromatycznych i przyjemnie słodkich.

 



By dopełnić góralskiego klimatu do dań pijemy herbatę zimową, której nie ma jeszcze w oficjalnej karcie, ale ta ma niebawem przejść pewne zmiany, więc liczymy na tę pozycję – bo była bardzo udana!

 


Jedzenie oceniam na mocną czwórkę, ale pół dodatkowej „gwiazdki” należy się restauracji za bardzo uśmiechniętą, a przede wszystkim sprawną obsługę, która dawała radę czasowo i z naszym i z sąsiednimi stolikami, mimo że w sali obok odbywało się kameralne wesele, a więc gości ogółem było naprawdę sporo. Zagadka wieloletniej obecności Karpielówki na rynku gastronomicznym została więc rozwiązana – tu naprawdę warto przyjść!


OCENA:  4.5 / 5

 

KARPIELÓWKA
Indiry Gandhi 11
Warszawa

 

 




Komentarze

Popular Posts