AKADEMIA - Egzamin ze smaku zaliczony!

Rzadko kiedy na wizytę w restauracji wybieram lokal z kuchnią polską. Choć ta przeżywa swój rozkwit i nabiera coraz to nowocześniejszego charakteru, zawsze z tyłu głowy mam myśl, że przecież podobne dania zjem u siebie w domu albo będąc gościem u kogoś z rodziny. I ostatecznie wybieram miejsce bardziej oryginalne i fantazyjne. Zapewne z tego powodu długo omijałam restaurację Akademia – mieszczącą się przy ulicy Puławskiej w Warszawie – mimo iż słyszałam o niej wiele dobrych opinii. Ostatecznie, wraz z mężem, wylądowaliśmy w niej na swojej pierwszej gastronomicznej wizycie 2023 roku i…okazało się, że dawno nie przeżyłam tylu zaskoczeń podczas jednej kolacji! Co mnie zadziwiło, a co zachwyciło? Czytajcie!

 

 

Akademia już z ulicy przyciąga eleganckim, ale przytulnym wystrojem. Na początku stycznia wciąż królują tu świąteczne akcenty oraz kolory bieli, srebra i czerwieni. Antresola i dodatkowe nieco ukryte pokoje sprawiają, że jest tu naprawdę dużo miejsca, więc nie dziwią aż 3 rodzinne uroczystości, które sobie wzajemnie nie przeszkadzają. Duży ruch kompletnie nie wpływa na obsługę naszego stolika. Jesteśmy goszczeni bardzo profesjonalnie, szybko, a przemiły kelner z uśmiechem i trafnymi żartami przekazuje nam bogatą wiedzę o karcie restauracji.

 




Zaczynamy „z wysokiego C”. Jako czekadełko na stole pojawia się domowe pieczywo jasne i ciemne i oliwa z prażonego polskiego rzepaku – robiona specjalnie na zamówienie Akademii. Choć w niektórych lokalach dostawaliśmy jako amuse bouche nieco bardziej chrupiący chleb, to fakt ten odchodzi w zapomnienie, gdy tylko próbujemy oliwy. Niezwykle głęboka w smaku, bardzo orzechowa. Serwuje nam naprawdę unikatowe doznanie smakowe już na starcie.

 


Jednym z polskich dań, których w domu akurat nie przyrządzam, jest tatar wołowy (59 zł).  Dlatego chętnie zamawiam go na przystawkę. W Akademii mięso jest drobno siekane i podane w oryginalnej formie kwadratowych klocków. Smakiem spełnia wszystkie wymagania, tatar jest dobrze doprawiony, a dodatkowe składniki – cebulę, ogórka i grzyby - można już mieszać samemu wedle gustu.

 


Mój mąż nie może oprzeć się żurkowi na zakwasie podanemu z puree ziemniaczanym i jajkiem (34 zł) i chyba szybko żałuje tej decyzji, bo nalewany przy kliencie intensywny i kwaśny żur zostaje w połowie zjedzony przeze mnie. Jajko ugotowane na półmiękko i kremowe puree stanowią idealne dodatki do tej klasycznej polskiej zupy. Pierwszy raz żurek z puree jadłam na świętach u moich teściów i absolutnie zakochałam się w tej wersji!

 


W klimatach mięsnych zjadamy jeszcze carpaccio wołowe na musie truflowym z kaparami, rukolą i parmezanem (59 zł) i napiszę Wam od razu, że jest to absolutnie najlepsze carpaccio jakie jadłam w życiu. Mięso wręcz rozpływa się w ustach, truflowy majonez idealnie podbija smak umami całego dania (podobnie zresztą jak płatki parmezanu), a kapary i rukola kontrastują teoretycznie mdłe smaki. Tak jak od zawsze jestem fanką tatara tak to carpaccio zdobywa mięsną koronę całej naszej kolacji.

 


By nieco zmienić polski kierunek, na dania główne decydujemy się na inspiracje z dalszych części świata, które również mają w menu Akademii godną reprezentację. Kelner poleca nam obecnego od dawna w karcie łososia nori z domowym sosem teriyaki i majonezem wasabi (82 zł). Ta nieoczekiwana japońska propozycja przypomina smakami sushi, a pozytywnym zaskoczeniem są glony przyrządzone na bardzo chrupko. Ciekawa wariacja dla miłośników Azji na talerzu.

 


Mnie zdecydowanie kusi risotto truflowe w serze dojrzewającym (69 zł) choć obawiam się, że smak oparty jedynie na trufli i serze okaże się po prostu mdły, a danie za ciężkie. Obawy okazują się całkowicie bezpodstawne. Odkąd pierwszy raz zobaczyłam na filmach w internecie jak Włosi umieszczają pastę lub risotto w wydrążonym kręgu sera i mieszają potrawę z sukcesywnie roztapiającym się parmezanem, zamarzyłam by zjeść coś takiego. A Akademia nie zapomniała o polskim akcencie i jako bazy dania używa rodzimego sera Bursztyn. Pomijając fakt, że podpalanie wielkiego serowego koła żywym ogniem i komponowanie dania na oczach klienta daje dodatkową przyjemność z jedzenia, to risotto jest absolutnie fenomenalne w smaku! Choć tak proste w składzie to nie brakuje mu niczego, jest bardzo intensywne i bardzo bardzo kremowe. Rzadko się zdarza bym jadła jakieś danie z zamkniętymi oczami a tu właśnie do tego dochodzi. I to mimo faktu, że na co dzień nie jestem w ogóle fanką risotto. Zamówcie koniecznie!!!

 


Po tej uczcie oboje z mężem już ledwo żyjemy, ale wszystko jest tak smaczne (a kelner tak przekonujący 😉), że w myśl, iż na deser ma się osobny żołądek, zamawiamy jeszcze flagowy sernik „Akademia” (31 zł). Okazuje się on nieco bardziej zwartą wersją sernika nowojorskiego (naszego ulubionego) z domieszką białej czekolady, na kruchym spodzie. Do tego kleks malinowego sosu dla nadania nieco kwaśności i niczego nam więcej nie trzeba.

 


Pójść na kolację w miejsce, gdzie absolutnie wszystko smakuje cudownie, a dwa dania okazują się najlepszymi jedzonymi w życiu – wydaje się wręcz niemożliwe. A jednak restauracja Akademia sprawiła ten noworoczny cud. Jeśli szukacie miejsca, które uczyni Wasz wieczór czy popołudnie absolutnie wyjątkowymi, to nie musicie dalej się rozglądać. Ten egzamin Akademia zdała na szóstkę z plusem!

 

OCENA:  5 / 5

 

RESTAURACJA AKADEMIA
Różana 2 (róg Puławskiej)
Warszawa

 

Komentarze

  1. O matko. Akurat pierwszy raz widzę tatara podanego w takiej formie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Ostrzu Języka22 marca 2023 10:52

      Dla mnie to też był pierwszy raz ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popular Posts