NADWIŚLAŃSKI ŚWIT - Coś dla każdego nad Wisłą

Pierwsze co przychodzi mi na myśl, gdy ktoś zapyta mnie o warszawską gastronomię w sezonie letnim, to ciepłe wieczory spędzane nad Wisłą. Bulwary Wiślane przez ostatnie lata niesamowicie się rozwinęły i unowocześniły. Jak grzyby po deszczu zaczęły się otwierać przybrzeżne bary i bistra. Jeśli jednak przesiadywanie na schodkach z głośną muzyką w tle to nie do końca Wasze klimaty, a chcecie w okolicach stołecznej rzeki zjeść smacznie i bez zadęcia – to Nadwiślański Świt może być propozycją dla Was.

 


Lokal mieści się w budynku Hotelu Logos, na parterze. Ma bezpośrednie połączenie z hotelem, ale nie jest w moim odczuciu typową hotelową restauracją. Kuchnia jest tu nowoczesna, by wręcz nie powiedzieć „młodzieżowa”, a wystrój dość modernistyczny. Atmosfera jest luźna, a miejsca jest wystarczająco by pozwolić sobie również na dużą imprezę firmową czy rodzinną.




Swój posiłek zaczynam sezonowo od
szparagów podanych z jajkiem poche w sosie holenderskim, przykrytych plastrami cienkiego chrupiącego bekonu. Dość klasyczna propozycja, ale przyrządzona w punkt. Jajko idealnie się rozlewa, szparagi są sprężyste, bekon przyjemnie chrupie. Mnogość tekstur czyni jedzenie prawdziwą przyjemnością. W dniu publikacji tego tekstu danie nie jest już obecne w karcie (ze względu na sezonowość szparagów), ale liczę na jego powrót w przyszłym roku.

 



Mój przyjaciel sięga po tatar wołowy (40 zł) z szalotką, ogórkiem kiszonym, gorczycą jabłkową, parmezanem, koprem, majonezem ziołowym i chlebem. Składniki są tu dobrze wyważone, w dobrych proporcjach, a szczególnym bohaterem jest ziołowy majonez. Nie jestem fanką dodawania majonezu do tatara, ale ten zdecydowanie się sprawdził. Ponadto mięso jest grubo siekane – tak jak lubię najbardziej. Cieszy dodatek porządnego chleba na zakwasie -  w przeciwieństwie do dziwnej słodkawej bułki, która kompletnie nie pasowała mi do wcześniej opisywanych szparagów.

 



Żeby nieco przełamać te mięsne nuty, na jedno z głównych dań zamawiamy kalafiora pieczonego w palonym maśle (41 zł) podanego z labnehem, prażonym czosnkiem, groszkiem cukrowym, młodymi ziemniakami, cytryną i ziołami. Kalafior jest przyrządzony al dente i zaskakuje intensywnością smaków. Nie boję się stwierdzić, że odnajduję w nim nawet indyjskie nuty, które bardzo lubię. Choć talerz jest sycący (głównie przez obecność ziemniaków), a danie smaczne, to jednak nie mogę przetrawić jego ceny – biorąc pod uwagę brak mięsa i sezon na kalafiora (a więc i jego niższą cenę). Obawiam się jednak, że to tendencja, do której będę zmuszona przyzwyczaić się nie tylko w Nadwiślańskim Świcie…

 



Aby poznać jeszcze street foodową odsłonę karty restauracji, zamawiam kanapkę pieczony kurczak (31 zł) z zapieczonym serem, sosem worcester i czerwoną cebulą, podaną z frytkami, piklami z rzodkiewki i ogórka oraz z keczupem z buraka. To danie zdecydowanie lepiej smakuje niż wygląda. Mięso jest miękkie i soczyste, ser ciągnący się, nie przeszkadza mi nawet spora ilość cebuli. Brakuje mi tu jednak jakiegoś przełamania bo połączenie kurczaka z serem i cebulą jest dość mdłe. Pikle z rzodkiewki i ogórka są za to interesujące, a keczup z buraka to dla mnie prawdziwe odkrycie! Mam nadzieję, że jeszcze nie raz trafię na niego w restauracjach.

 


Do dań raczę się domową lemoniadą z mango (14 zł), która jest w sam raz kwaśna i w sam raz słodka i doskonale orzeźwia w gorący dzień.

 


Nadwiślański Świt to luźne miejsce na niezobowiązujące spotkanie – zarówno randkę, służbowy meeting czy wypad z koleżankami. Karta jest równie eklektyczna i każdy znajdzie w niej coś dla siebie – także w wersji wege. Choć dania mają małe niedociągnięcia to menu dynamicznie się zmienia i widać chęć szukania wersji idealnej każdej z potraw. Trzymam więc kciuki za dalszy rozwój i sukcesy.


OCENA:  4 / 5


NADWIŚLAŃSKI ŚWIT
Wybrzeże Kościuszkowskie 31/33
Warszawa
 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popular Posts