MALTA: CO ZJEŚĆ? CO WYPIĆ?
Malta z roku na rok cieszy się coraz większym zainteresowaniem turystów. Oferuje wiele pięknych zabytków, jest bardzo kompaktowa, czysta, bezpieczna i pełna piękna natury w postaci nie tylko lazurowej wody, klifów czy kamienistych bądź piaszczystych plaż, ale i jako kolebka prehistorycznych budowli na powietrzu. Kuchnia Malty ma w sobie zarówno wpływy pobliskich Włoch (szczególnie Sycylii) jak i położonego za wodą Egiptu czy Maroka – co gwarantuje odwagę w dodawaniu przypraw i naleciałości z kuchni arabskiej (również w nazwach dań). A do tego tygla dochodzi jeszcze fakt, że Malta 150 lat była pod panowaniem brytyjskim – stąd na ulicach ruch lewostronny, zamiłowanie do jasnego piwa oraz do piłki nożnej. Co zatem zjeść z tej mało popularnej na świecie kuchni? Czego się napić podczas pobytu w tym rejonie i co kupić na smaczną pamiątkę? O tym wszystkim przeczytacie w poniższym przewodniku!
CO JEŚĆ?
Zaczynamy oczywiście od przystawek. Żadna maltańska piekarnia czy kawiarnia (a czasem nawet cukiernia) nie obędzie się bez Pastizzi – pierożków z podobnego do francuskiego ciasta z nadzieniem z zielonego groszku lub ricotty (zwanej na Malcie irkottą). Ten wytrawny streetfood jest dość ciężki, ale sycący. A sekretem jego wnętrza jest odpowiednie doprawienie. Nawet mój mąż, który na co dzień nie znosi zielonego groszku, przekonał się szybko do pastizzi właśnie za sprawą świetnego (czasem lekko orientalnego) doprawienia. Jeśli zaś wolicie ciasto kruche – sięgnijcie po Qassatat czyli bułeczki (czy może raczej woreczki), które oprócz groszku i sera mogą być nadziane również mięsem, szpinakiem lub tuńczykiem.
Królową wszystkich serów na Malcie jest Ġbejna (wymawiamy: Dżbejna) czyli okrągły serek głównie z owczego mleka. Jest słony i skrzypiący pod zębem, chyba że mamy do czynienia z ġbejniet friski czyli świeżą wersją tego sera – bardziej miękką i przypominającą mozzarellę. Wersja suszona jest bardziej zbita i na pewno rozkocha w sobie wszystkich miłośników oscypków. Ja najbardziej uwielbiam wersję z czarnym grubym pieprzem (ġbejniet tal-bżar) bo ten dodaje serkowi konkretnej ostrości i charakteru.
Bigilla to pasta z fasoli tic (nieco przypominającej bób) z oliwą z oliwek, solą i czerwonym pieprzem. Niektórzy doprawiają ją jeszcze dodatkowymi ziołami. Skradnie serca miłośników hummusu czy past warzywnych. Świetnie nadaje się zarówno na kanapki jak i jako dip. Jest jednak jedno, być może dość oczywiste „ale” – bigilla robiona na świeżo w restauracji smakuje zdecydowanie lepiej i intensywniej niż ta kupiona na wynos w sklepie. Koniecznie spróbujcie jej więc zamawiając z menu lokalnej jadłodajni.
A jeśli wolicie coś na ciepło sięgnijcie po Aljottę – zupę rybną z pomidorami i ryżem. Połączenie ryb i pomidorów w zupie to absolutna klasyka. Znajdziecie w niej również dużo ziół i czosnku, a czasem dodatkowe owoce morza. Smakuje dość klasycznie jak na zupę rybną, ja nie jestem jednak fanką ryżu w pomidorowej. Jeśli Wy jesteście „team ryż” to ta pozycja jest absolutnie dla Was.
![]() | |
Foto: Pinterest |
Drugą charakterystyczną zupą jest Soppa tal-armla zwana „wdowią zupą”. Gotowana jest z białych i zielonych warzyw z dodatkiem wspomnianego wcześniej sera owczego – Ġbejny. Niestety nie jest aż tak popularna jak Aljotta i nie udało mi się jej upolować w czasie swojego pobytu na Malcie, więc koniecznie podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach!
![]() |
Foto: Pinterest |
I przechodzimy do dań głównych zaczynając od tego najbardziej znanego. Mowa o Stuffat tal-Fenek czyli gulaszu lub duszonym w kawałkach króliku w sosie pomidorowo-winnym z ziołami, podawanym z ziemniakami bądź frytkami. Ja miałam okazję skosztować tego dania w legendarnym miejscu jakim jest Caffe Cordina w Vallettcie – kawiarnia i restauracja, która istnieje już od 1837 roku! Mięso z królika było bardzo delikatne i przypominało kurczaka, choć było go zdecydowanie mniej przy kościach. Natomiast całą robotę robi w tym daniu absolutnie wyśmienity sos z wyczuwalnym jakościowym winem i wyrazistymi ziołami. Sos ze swojego talerza wylizywałam do ostatniej kropli żałując, że nie ma go więcej. Spróbujcie koniecznie!
Bragioli to propozycja już bliższa naszym tradycyjnym polskim gustom. To nic innego jak zrazy, w których cienki plaster wołowiny duszony jest z farszem z mięsa mielonego, cebuli, czosnku, przypraw i czasami jajka gotowanego. Ponownie głębi smaku nadaje daniu sos pomidorowy z dodatkiem czerwonego wina. Ja miałam okazję jeść bragioli bez jajka, ale zupełnie mi go nie brakowało. Zrazy były mięciutkie, soczyste i świetnie doprawione, a sos jak zwykle zrobił robotę.
![]() |
Foto: Tripadvisor.com |
Dla fanów ryb dobrym wyborem będzie Torta tal-lampuki czyli rodzaj ciasta, tarty bądź zapiekanki z dodatkiem kalafiora, ziemniaków, cebuli, szpinaku, oliwek, przypraw i przede wszystkim Lampuki – ryby podobnej do znanej nam dorady. Sycące, bogate i na wskroś maltańskie danie.
![]() |
Foto: Tasteatlas.com |
A co na słodko? Obowiązkowo Imqaret czyli prostokąty lub romby z kruchego smażonego na głębokim tłuszczu ciasta z pastą daktylową w środku – na maltańskich weselach podawane podobno z lodami cynamonowymi. Mnie te ciastka uczciwie nie ujęły, były za tłuste, a pasta daktylowa za mało słodka i za mało wyrazista jak na deser.
Za to w ciemno kupować można (i dla siebie i na prezent) Qubbajt czyli nugat (sprzedawany również na wagę) jasny lub ciemny z dodatkami lub sam. Nugat wytwarzany jest ze składników takich jak miód, migdały lub orzechy, białko jajka i cukier (mieszane i gotowane), a dodatkowo w środku również możecie znaleźć np. duże kawałki orzecha. Ponadto wielką zaletą tego deseru jest to, że nie zawiera mleka – idealnie nadaje się więc dla osób z nietolerancją laktozy czy alergią na mleko krowie.
Nie mogłam przekonać się do spróbowania Qagħaq tal-Għasel czyli melasowego bądź miodowego obwarzanka z farszem z fig, kandyzowanej skórki pomarańczy i przypraw korzennych (choć w jednym z przewodników spotkałam się z opisem, że precel może zawierać kaszę manną) – miałam go w ręku, ale konsystencja ciasta przypominającego ciastolinę i niemal czarny w kolorze farsz niespecjalnie zachęcił. Nie mogę jednak nie wspomnieć tego popularnego szczególnie w Boże Narodzenie specjału.
Przy okazji słodkich akcentów warto napisać, że dobrym pomysłem na słodki prezent z Malty są dżemy – szczególnie lokalne i oryginalne są dżemy z opuncji albo z granatu (ewentualnie z fig). Dostaniecie je w każdym sklepie, zwróćcie tylko uwagę skąd naprawdę pochodzą, bo wiele dżemów jest importowanych z…Wielkiej Brytanii. I uwaga – tutejsze przetwory są naprawdę słodkie!
CO PIĆ?
Absolutnym „must drink” na Malcie jest Kinnie – gazowany napój ze słodko-gorzkich pomarańczy chinotto, rosnących tylko w rejonie Morza Śródziemnego. Podobno powstał w 1952 roku jako alternatywa dla coli, ale przypomina ją tylko wyglądem. Smakuje za to jak (nie zmyślam!) połączenie Coca-Coli, Fanty i toniku w jednym napoju. Brzmi dość szalenie, ale w tym szaleństwie jest metoda! Ja jako fanka toniku pokochałam ten goryczkowy smak i już wiem, że będę bardzo za nim tęsknić. Ciekawostka – w sklepach Kinnie jest dostępne również w wersji „zero” – bez dodatku cukru.
Na Malcie bezapelacyjnie króluje browar Cisk (który jest również właścicielem marki Kinnie) tworzący ulubione piwa Maltańczyków czyli Cisk, Hopleaf i Blue Label. Wszystko to piwa jasne typu lager, ale lub pale ale, które raczej niczym nie zaskoczą i nie zachwycą Polaków – dobrze rozeznanych w piwach kraftowych wysokiej jakości.
Jeśli chodzi o wina warto skosztować bardziej lokalnych odmian jak Gellewża (czerwone), Girgentina (białe) czy Vermentino (białe). To ostatnie jest zdecydowanie wytrawne, czyli dokładnie w moim guście. A czy Wam podpasuje – musicie już przekonać się sami.
Za to prezentem (dla siebie czy innych) idealnym do picia będzie na pewno nalewka/ likier z opuncji Bajtar tax-xewk liquor. Ja zakupiłam polecaną mi przez czytelników bloga nalewkę firmy Melita. I cóż…jest pyszna, słodka niczym dojrzała w słońcu opuncja i nieco uzależniająca. I chyba tyle wystarczy by ją odpowiednio zarekomendować 😊
Jak więc widać, mimo że kuchnia maltańska jest bardzo mało znana na świecie, ma naprawdę wiele ciekawych smaków do zaoferowania. Maltańczycy nie boją się przypraw, różnorodnych faktur i składników. Znajdą tu coś dla siebie zarówno fani mięsa, fleksitarianie czy osoby wege. Dajcie się ponieść aromatom Malty i koniecznie dajcie znać jakie zrobiły na Was wrażenie!
Komentarze
Prześlij komentarz