KRAFTY I MEATY - Do dwóch razy sztuka
Nie tak dawno temu, pisząc recenzję multitapu Chmielołak Bis,
utyskiwałam nad tym jak mało po prawej stronie Wisły znajduje się lokali
serwujących piwo rzemieślnicze wraz z czymś do zjedzenia. Nie trzeba było na
szczęście długo czekać, aby na horyzoncie pojawił się kolejny koncept o
zachęcającej nazwie „Krafty i Meaty”. Z góry ucieszył mnie fakt, że w dobie
wegetarianizmu, nowa knajpa nie wstydzi się miłości do mięsa. Dla mnie piwo i
mięso to duet nierozłączny, ale podczas dwóch wizyt w Kraftach i Meatach
postanowiłam przetestować również propozycję bezmięsną. Dwie wizyty w krótkim
czasie? No cóż, dla obiektywności tej recenzji okazały się niezbędne. Dlaczego?
Czytajcie!
Nasze pierwsze odwiedziny okupione były ciekawością i sporymi nadziejami.
Lokal powstał w miejscu lubianego przez Gocławian Mikroklimatu, który jednak po
zmianie właścicieli obrał już tylko drogę na dno. Postawiono więc na całkowitą
zmianę menu. Wystrój restauracji nie uległ za to diametralnej zmianie, ale jego
surowość pasuje do pomysłu na lokal piwny.
Zabieramy się za pierwsze zamówienie i pechowo dowiadujemy się, że w
naprawie jest wyciąg, co uniemożliwia przyrządzenie kotletów do burgera. Bardzo
kiepska to wiadomość, gdyż pierwsze recenzje na Facebooku wychwalały właśnie te
kanapki. Po pracownikach widać zresztą dość nerwową atmosferę, wszak zepsuty
sprzęt już na starcie boli podwójnie. A nerwy gotowaniu nie służą, o czym
przekonuję się już przy pierwszym daniu – serze
halloumi podanym z grillowanymi warzywami (19 zł). Grzanki są spalone, a
warzywa mimo czarnych śladów grilla, dość twarde. Ser halloumi jest sam w sobie
smaczny, ale myślę, że w ramach autorskiego przepisu, przydałoby się serwować
go w domowej marynacie, aby danie nabrało wyrazu.
Po niezbyt udanej przystawce czekamy na kanapki. Ze względu na brak
kotleta zamawiam Pulled pork (19 zł)
z szarpaną wieprzowiną, cheddarem, sosem bbq, colesławem z czerwonej i białej
kapusty, sokiem z cytryny i maślanki oraz pomidorem. Pierwsza porcja niestety
musi wrócić na kuchnię bo jest ledwo letnia z nierozpuszczonym serem. Nowy
pulled pork powraca już gorący i przyjemnie roztopiony. Domowa rumiana bułeczka
niemal uśmiecha się do mojego żołądka. Mięso, którym reklamuje się lokal w
logo, jest faktycznie dopieszczone i doprawione. Miękkie, rozpływa się w
ustach. Ale niestety rozpływa się też cała kanapka. Dwa colesławy, sos bbq,
maślanka i cytryna, podane w jednej kanapce powodują, że (cytując Heraklita) „wszystko
płynie”, a smak pysznego mięsa bawi się w chowanego wśród pozostałych dodatków.
Z okolicznych multitapów pulled pork ze Stacji Grochów (recenzja TUTAJ)
pozostaje więc na podium.
Znacznie bardziej komfortowa w jedzeniu jest kanapka Hot Bacon (26 zł) z wołowiną, bekonem, majonezem, czerwoną
cebulą, sałatą, pomidorem, ziołowym serkiem Philadelphia, jalapeno i salsą
mango-habanero. Kanapkę, jak wspominałam, dostaliśmy wyjątkowo bez kotleta, a z
wołowiną w cienkich plastrach. Mięsa zatem nie oceniam, natomiast zdecydowanie
dała znów radę bułka i dodatki. Jak na zapowiedzi burgerowi zabrakło jednak
ostrości oraz…ponownie temperatury. Pośpiech i nerwy na kuchni dało się też
niestety odczuć we frytkach (5 zł do burgera),
które w dużej mierze w środku pozostały surowe.
Będąc uczciwą sąsiadką przekazałam sympatycznemu właścicielowi wszelkie
uwagi, które przyjął z podziękowaniem, za co należy się duży plus. Do Kraftów i
Meatów wracamy więc po 2 tygodniach, gdy sprzęty działają jak trzeba. I
zamawiamy oboje Burger miesiąca (26 zł)
tym razem z wołowiną, roszponką, kozim serem, karmelizowaną cebulą i sosem
majonezowym. Kanapka jest wyśmienita!!! Mięso jest idealnym medium rare, w
maślanej bułce czuć każdy składnik z osobna, ale nie dominujący pozostałych.
Sosu jest w sam raz. Burgera je się wygodnie i z prawdziwym smakiem. Również frytki
są wreszcie nie blade, a złociste, chrupiące i gorące w środku. Takie uczenie
się na błędach powinno stanowić żelazną zasadę każdej restauracji.
Posiłek popijamy domową lemoniadą
(7 zł mała, 10 zł większa) – dla mnie idealną bo uczciwie kwaśną. W
multitapie nie może zabraknąć również piwa.
W lokalu zainstalowane są tylko 4 krany, ale bogato wyposażona lodówka nadrabia
braki. Na piwie na szczęście się tu znają, więc warto poprosić o radę i
degustację przed podjęciem decyzji co wypić.
Kibicuję lokalowi i doceniam pokorę i otwarcie na uwagi klientów. Na
burgery bardzo chętnie tu wrócę. Kraftom i Meatom życzę również, aby zawsze
pamiętali, że „jak się kucharz spieszy to się diabeł cieszy” ;) Tym razem ocena
wyjątkowa, bo stanowiąca wypadkową z dwóch wizyt (2.5 oraz 5). Mam nadzieję, że
z każdą kolejną wizytą będzie równie dobrze jak podczas tej ostatniej!
OCENA: 3.75 / 5
KRAFTY I MEATY
Jugosłowiańska 15
Warszawa
Poprzedni lokal nazywał się Makroklimat ;)
OdpowiedzUsuń